Reklama

Biznes i Finanse

Po rewelacjach sygnalistki Facebook spowolnił prace nad nowymi produktami

Fot. Glen Carrie / Unsplash
Fot. Glen Carrie / Unsplash

Facebook zdecydował się spowolnić prace nad nowymi produktami po ujawnieniu nieprawidłowości w firmie przez byłą pracownicę koncernu Frances Haugen i jej wysłuchaniu w amerykańskim Senacie. Kryzys wizerunkowy wywołany jej rewelacjami jest teraz dla Facebooka priorytetem.

W ostatnich dniach firma Marka Zuckerberga miała zdecydować o wstrzymaniu postępów w pracach nad nowymi produktami i priorytetowo zająć się kryzysem wizerunkowym, wywołanym przez sygnalistkę Frances Haugen i jej informacje o nieprawidłowościach w Facebooku - podaje dziennik “Wall Street Journal”. 

Facebook - jak pisze gazeta - wyznaczył cały zespół odpowiedzialny za dokonanie "audytów reputacji" poszczególnych działów spółki. Mają one posłużyć lepszemu zmapowaniu potencjalnego kryzysu i kolejnych wektorów krytyki, z jakimi koncern może spotkać się w wskutek ostatnich wydarzeń.

Zespół ma również przyjrzeć się temu, jak produkty Facebooka oddziałują na najmłodszych użytkowników i zadbać o to, aby wpływ ten nie był negatywny - dodaje dziennik. 

Dwa kroki w przód, jeden krok do tyłu

Facebook w ubiegłym tygodniu wycofał się z kontynuacji prac nad rozwojem Instagrama w wersji dla dzieci. Firma podjęła decyzję po artykułach opublikowanych w "WSJ" o negatywnym wpływie tej platformy na młodych użytkowników. Z wewnętrznych badań Facebooka, do których dotarł nowojorski dziennik wynika, że aż jedna trzecia dziewcząt w wieku nastoletnim łączy korzystanie z Instagrama z negatywnym postrzeganiem własnego ciała i obniżeniem ogólnej samooceny. 

W sprawie artykułów głos zabrał prezes koncernu Mark Zuckerberg, który we wtorkowym wpisie na blogu firmowym stwierdził, że artykuły "WSJ" przedstawiają fałszywy obraz Facebooka i jego priorytetów. 

Facebook obiecał dalej prowadzić badania nad tym, jak jego produkty cyfrowe oddziałują na społeczeństwo. Zajmuje się nimi m.in. zespół analityków odpowiedzialnych za narzędzie CrowdTangle, który wcześniej w tym roku przeszedł reorganizację - pisze "WSJ".

Brandon Silverman - założyciel spółki-córki Facebooka, zapowiedział jednak, że do końca tego tygodnia odejdzie z pracy dla koncernu. "Nie wiem, jaką przyszłość mają tutaj CrowdTangle i kwestia przejrzystości danych, ale jestem optymistą" - zaznaczył, komentując swoją decyzję.

Jeszcze więcej dymu, mniej przejrzystości

W ostatnich kilku tygodniach Facebook zaczął mocniej kontrolować informacje, którymi na temat wewnętrznych badań dysponują pracownicy spółki, zmniejszając przejrzystość procesów. Zespół odpowiedzialny za przeprowadzenie audytów wizerunkowych z kolei ma m.in. zająć się wszystkimi badaniami, których wyniki mają potencjał wywołania kryzysu wizerunkowego dla firmy w razie ich upublicznienia - czytamy.

Rzecznik koncernu Andy Stone przekazał mediom informację, że celem zespołu nie jest zmniejszenie transparentności, a lepsze zrozumienie wewnętrznych badań i kontekstu, który im towarzyszył, gdy były zamawiane przez firmę.

Dyrektorka Facebooka ds. polityki treści Monika Bickert odniosła się z kolei do dokumentów, na podstawie których "WSJ" napisał swoje artykuły i które w Senacie przedstawiła była pracownica firmy Frances Haugen. Bickert oceniła, że dokumenty te zostały "ukradzione" z Facebooka. 

Firma ma, według dziennika, rozważać możliwość złożenia przeciwko sygnalistce pozwu, w którym chce oskarżyć ją o kradzież wewnętrznych dokumentów. Źródła gazety twierdzą jednak, że do tej pory nie podjęto w tej kwestii wiążącej decyzji, ponieważ nie wiadomo, czy ruch ten nie wywoła kolejnych strat wizerunkowych dla Facebooka.

Facebook ma kłopoty również w Australii

Premier Australii Scott Morrison ocenia, że platformy społecznościowe - w szczególności Facebook - powinny być odpowiedzialne za komentarze użytkowników, które są na nich zamieszczane. W szczególności kwestia ta ma odnosić się do anonimowych hejterów oraz osób szerzących w mediach społecznościowych dezinformację. 

Rząd Morrisona chce wprowadzić w Australii prawo, które zobowiąże użytkowników mediów społecznościowych do występowania jedynie pod własną tożsamością. Jak planowane regulacje mają być egzekwowane, gdy chodzi o kwestie techniczne? Obecnie nie wiadomo, jednakże to kolejny punkt zapalny wywołujący spór pomiędzy australijską administracją a wielkimi firmami technologicznymi z USA.

Wcześniej w tym roku Australia wprowadziła prawo zobowiązujące firmy takie, jak Google czy Facebook do płacenia za treści pochodzące od zewnętrznych wydawców i mediów, które spółki te umieszczają w swoich agregatorach.


Chcemy być także bliżej Państwa – czytelników. Dlatego, jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected]. Przyszłość przynosi zmiany. Wprowadzamy je pod hasłem #CyberIsFuture. 

image
Fot. Reklama

Reklama

Haertle: Każdego da się zhakować

Materiał sponsorowany

Komentarze

    Reklama