Reklama

Biznes i Finanse

Czy warto inwestować w bitcoiny? Michał Grzybkowski: „To przebłysk geniuszu” [WYWIAD]

Autor. Executium/unsplash.com

„Bitcoin nigdy nie miał awarii. To system, który od początku działa perfekcyjnie. Taka sytuacja nigdy nie wystąpiła w przypadku żadnego innego systemu finansowego. (…) Mówimy więc o przebłysku geniuszu” - wskazuje w rozmowie z CyberDefence24 Michał Grzybkowski, ekspert ds. kryptowalut i entuzjasta technologii internetowych. Czy zatem opłaca się inwestować w bitcoiny?

Współcześnie żyjemy w czasach, gdzie słowo „kryptowaluty” nie budzi już tak dużych domysłów, jak jeszcze kilka lat temu. Społeczeństwa oswoiły się z nim, coraz więcej osób rozważa nawet inwestycje w wirtualne waluty, aby w ten sposób móc szybko pomnożyć swój majątek.

Jednak nadal powszechna wiedza o świecie kryptowalut jest niewystarczająca. Mimo że kojarzymy czym jest np. bitcoin, nie umiemy odpowiedzieć na bardziej szczegółowe pytania z nim związane, jak m.in. w jaki sposób powstaje oraz kto jest jego twórcą. 

Postanowiliśmy zgłębić tematykę kryptowalut i porozmawiać z Michałem Grzybkowskim, współautorem książki „ Kryptowaluty - Dlaczego jeden bitcoin wart będzie milion dolarów? ”, który pierwszego bitcoina wykopał w 2013 roku. Jest również założycielem i wieloletnim prezesem największego centrum przetwarzania danych w Polsce - firmy Beyond.pl, a także współzałożycielem firm technologicznych: Coinpaprika.com, Gamerhash.com, FoundryNFT.com oraz GoldenSubmarine.

W wywiadzie skupiliśmy się na początkach tej technologii, jej znaczeniu dla systemu finansowego i każdego z nas, a także wyjaśniliśmy, na ile opłacalna jest obecnie inwestycja w kryptowaluty.

Michał Grzybkowski, współautor książki „Kryptowaluty - Dlaczego jeden bitcoin wart będzie milion dolarów?”, ekspert ds. kryptowalut i entuzjasta technologii internetowych.
Autor. Michał Grzybkowski

Szymon Palczewski, CyberDefence24.pl: Czym dla pana są kryptowaluty?

Michał Grzybkowski, współautor książki „Kryptowaluty - Dlaczego jeden bitcoin wart będzie milion dolarów?”: Najprostszą definicją, jaką używam jest stwierdzenie, że kryptowaluty to system finansowy oparty na prawach matematyki, a nie ludzi. 

Jaka technologia jest ich „rdzeniem”?

Mówiąc na konkretnym przykładzie bitcoina, czyli pierwszej kryptowaluty, należy wspomnieć o łańcuchu bloków - blockchainie. To technologia, którą wymyślił Satoshi Nakamoto. Tak naprawdę nie stworzył nic nowego. Wykorzystał jedynie dwa znane wcześniej w matematyce technologie, czyli szyfrowanie asymetryczne i funkcję haszującą. Przełomowe było jednak połączenie ich w tak pomysłowy sposób, że powstał wewnętrzny system księgowy, który stał się fundamentem bitcoina. Pozwala on na potwierdzanie przekazywanych wartości w środowisku, gdzie z założenia nie występuje zaufanie do uczestników, lecz do systemu, jaki ich łączy. 

Skąd w ogóle biorą się kryptowaluty?

To wszystko zależy od tego, o jakiej kryptowalucie mówimy, ponieważ każda ma inną konstrukcję. Przykładowo, bitcoin jest zbudowany w taki sposób, że w momencie, gdy chciałbym przekazać panu jakiś fragmencik tej waluty - składa się on ze 100 milionów małych części, „bitcoinowych groszy” tzw. satoshi - muszę udowodnić, że rzeczywiście go posiadam. Do tego właśnie służy blockchain bitcoina, czyli taki zestaw przyrastających od ponad dekady bloków, które powstają średnio co 10 minut. Mówią one, kto w danej chwili posiada kryptowalutę. Są jakby rejestrem wszystkich transakcji od samego początku. 

W sytuacji, gdy przekażę panu prawo do swojego fragmentu bitcoina, to reszta systemu musi odnotować, że jest to prawda i że ja wcześniej rzeczywiście go posiadałem, aby móc nim rozporządzać dalej. W tym celu właśnie służy wspomniany wcześniej rejestr. Nie ma możliwości, by coś z niego wymazać. Da się jedynie dopisać kolejną informację dotyczącą np. przekazania danej części bictoina. Co więcej, jest on w pełni transparentny. To sprawia, że nie ma opcji, aby cokolwiek ukryć. 

Czytaj też

Wiele mówi się o kopaniu kryptowalut przez górników. Jak wygląda ten proces na przykładzie bitcoina?

Warto podkreślić, że bitcoiny biorą się z pewnego procesu. Transakcje, które dokonują się non stop, przez całą dobę, od ponad dekady. Muszą być przez kogoś dopisane kolejne bloki w rejestrze, który nieustannie narasta. Zajmują się tym tzw. górnicy, którzy otrzymują „nagrodę” za przeprowadzenie wspomnianych działań. Przez pierwsze 4 lata za dopisywanie kolejnych bloków wynosiła ona 25 bitcoinów. Z czasem spadła do 12,5, by obecnie osiągnąć poziom 6,25 (ok. 302 tys. USD- kurs z 11.12.2021). Widzimy więc, że jest to spora kwota, a więc górnicy mają o co walczyć. 

W takim razie, kto może zostać górnikiem?

Prawo dopisania bloku ma każdy, kto rozwiąże skomplikowane matematyczne „puzzle” jako pierwszy. Występuje tutaj jednak mechanizm losowania. Dlaczego? Po pierwsze, gdyby go nie było, to zawsze nieuczciwy górnik mógłby dopisać do tego rejestru nieprawdę. A w ten sposób nigdy nie wiadomo, kto tego puzzla matematycznego rozwiąże jako pierwszy, w związku z czym nie wiemy, kto otrzyma nagrodę. 

Górnik działający w pojedynkę ma szansę, by stać się bogaczem?

Szansa wylosowania samemu nagrody wynoszącej ok. 300 tys. USD jest bardzo mała. Dlatego też górnicy łączą się w grupy i jeżeli uda im się wspólnie trafić, to dzielą się proporcjonalnie kwotą, zależnie od mocy obliczeniowej, którą każdy z nich udostępnił. 

Jak obecnie wygląda stan liczbowy bitcoinów?

Obecnie mniej więcej 19 mln Bitcoinów ze wszystkich 21 mln, jakie mogą być wydobyte, jest już w powszechnym obiegu. Krzywa dla tej kryptowaluty sięga perspektywy 2140 roku. Pokazuje ona, jak zmniejsza się liczba bitcoinów, które można jeszcze wykopać. Pomimo tego górnicy cały czas walczą o to, aby wygrać losowanie i otrzymać nagrodę za dopisanie kolejnego bloku do rejestru. 

Czyli liczba kryptowalut jest skończona?

Jeśli chodzi o bitcoina, to liczba jego cyfrowych monet wynosi 21 milionów sztuk i jest skończona. Jednak w tej chwili mamy ok. 20 tys. różnych projektów kryptowalutowych i tokenów, które stanowią odrębne systemy. Nie możemy ich ze sobą porównywać, np. bitcoina z Ethereum, Dogecoinem z GHX czy setkami innych. 

Dziennie powstaje kilka nowych kryptowalut. Mają one zupełnie inną konstrukcję, więc patrząc z tej perspektywy, ich liczba może być nieskończona. Jedynym ograniczeniem jest tutaj tylko ludzka kreatywność. 

Wiemy, czym są kryptowaluty, skąd pochodzą, jakie procesy się z nimi wiążą. Pozostaje więc pytanie, czego potrzebujemy, aby je wykopywać?

O tej kwestii nie możemy mówić ogólnie, lecz w odniesieniu do konkretnej kryptowaluty. Każda z nich ma różny sposób ustalania konsensusu, czyli tej tzw. prawdy, która jest zapisywana w łańcuch bloków i akceptowana.

Skupmy się w takim razie na bitcoinie.

W przypadku bitcoina potrzebujemy prądu i wyspecjalizowanej koparki - serwerów obliczeniowych - służącej do dokonywania skomplikowanych obliczeń matematycznych. 

A w innych przypadkach?

Jeśli chodzi o Ethereum niezbędne są karty graficzne stworzone do przetwarzania równoległego. Z kolei pewne egzotyczne kryptowaluty wymagają np. dużej powierzchni dyskowej, bo na nich są dokonywane określone operacje. Mówimy tutaj o najbezpieczniejszych przykładach ustalania konsensusu, czyli za pomocą lokowania mocy obliczeniowej. 

Natomiast są projekty - Ethereum przechodzi w tym kierunku - gdzie w ogóle nie będzie potrzebna moc obliczeniowa. W zamian zastosowanie znajdzie tzw. staking (tłum. zastaw), czyli węzły będą ustalać konsensus, dopisywać kolejne bloki transakcyjne. Jednak, aby to stało się możliwe, należy dać pod zastaw swoje kryptowaluty. W ten sposób, jeśli ktoś zechce oszukiwać, straci je. To mechanizm na pewno bardzo energooszczędny, ponieważ można przeprowadzić go nawet przy użyciu telefonu. 

W tym miejscu zatrzymajmy się na sekundę. Nie jest tajemnicą, że proces wykopywania kryptowalut jest bardzo energochłonny. Na alarm biją przede wszystkim aktywiści klimatyczni, którzy chcą wprowadzenia zakazu ich wydobywania. Skąd wynika taki stan rzeczy?

Wszystko zależy od tego, jaki dana kryptowaluta, a właściwie jej algorytm, ustala konsensus, np. czy pozwala wszystkim uczestnikom zaufać, że zapisy przyrastające do rejestru są prawdziwe. W momencie, gdy robimy losowanie, polegające na rozwiązaniu matematycznej zagadki, to oczywiste jest, że wiąże się to z koniecznością użycia gigantycznej mocy obliczeniowej, ponieważ mówimy o wyścigu, kto pierwszy ten lepszy. A to wymaga dużych zasobów energii. W książce „ Kryptowaluty ” udowadniamy na podstawie najnowszych raportów ze kopanie bitcoinow w większości odbywa się już na energii z zielonych źródeł. Także oprócz energochłonności należy także analizować źródła produkcji, co jest niezmiernie ważne.

W przypadku stakingu każdy musi włożyć swoją kryptowalutę, dlatego można zakładać, że ludzie są na tyle rozsądni, że nie będą chcieli oszukiwać, bo stracą swoje środki.

Widzimy więc, że o energochłonności całego procesu decyduje konstrukcja kryptowaluty. To sprawia, że tak bardzo różnią się od siebie. 

Patrząc na nasze dotychczasowe rozważania zapytam wprost: po co nam w ogóle kryptowaluty?

To bardzo dobre pytanie. Bitcoin powstał tuż po wielkim kryzysie finansowym, który miał miejsce w 2008 roku i stanowił odpowiedź na to, jak wówczas zachowywał się rynek finansowy. Wtedy tajemniczy Satoshi Nakamoto wraz z grupą ludzi uznali, że warto napisać system, który nie będzie podatny na manipulacje, nie można do niego dołożyć dodatkowych bitcoinów czy środków finansowych i posiadający wewnętrzną zachętę ekonomiczną do tego, by go utrzymywać. 

Czytaj też

W efekcie czego powstał idealny system...

Bitcoin nigdy nie miał awarii. To system, który od początku działa perfekcyjnie. Taka sytuacja nigdy nie wystąpiła w przypadku żadnego innego systemu finansowego. Jest on tak dobrze napisany, że nawet wybitni programiści są pod wrażeniem, że udało się stworzyć coś tak doskonałego. Mówimy więc o przebłysku geniuszu.

Wróćmy jednak do pytania. Dlaczego powstały?

Powstały jako odpowiedź na brak zaufania dla tradycyjnego systemy finansowego, zwłaszcza dwóch czynników: bezkarnego drukowania pieniędzy i obniżania ich siły nabywczej. Chodziło także o działania, które miały zdemokratyzować ten system. 

Pytanie jednak, czy system np. bitcoina rzeczywiście jest niezawodny.

Bitcoin jako pierwsza kryptowaluta jest zdecentralizowany, to znaczy, że można 99 proc. tej sieci wyłączyć, zepsuć, lecz wystarczy, że działać będzie jeden, ostatni węzeł i z niego da się zreplikować cały zapis transakcji. Widzimy więc, że jest to system niesłychanie odporny na awarię, dzięki czemu jest również odporny na manipulacje. Nie ma takich środków na ziemi - zarówno, jeśli chodzi o moc obliczeniową, jak i wolę polityczną - żeby go zatrzymać, zakłamać, zmienić zapisy. Jest to po prostu technicznie niemożliwe. 

Istnieje poważny problem z kryptowalutami, który sprawia, że nie mogą one wyprzeć tradycyjnego pieniądza. Ich wartość potrafi w jednej chwili drastycznie spadać lub rosnąć. Jednak pomimo to są ważnym przedmiotem inwestycji. Skąd więc wynika ta atrakcyjność kryptowalut?

Książka „ Kryptowaluty edycja 2.0 ”, którą napisałem ze Szczepanem Bentynem, jest swego rodzaju kompendium wiedzy na temat wirtualnych walut. Po jej przeczytaniu czytelnik, potrafiący korzystać z bankowości internetowej, jest w stanie zrozumieć, w jaki sposób działa system kryptowalutowy. 

Każdy może inwestować swoje środki, gdzie chce i kiedy ma na to ochotę. Jednak zawsze to jest związane z ryzykiem. Patrząc historycznie na wzrosty cen bitcoina, w długim terminie okazuje się, że jest to bardzo dobra inwestycja. W momencie, gdy ktoś chciałby zarobić w dwa dni albo w miesiąc, na pewno się sparzy. 

Więc warto czy nie?

Profesjonalni doradcy finansowi wskazują, że warto mieć chociaż 1 proc. swoich oszczędności w kryptowalutach. Wynika to z faktu, że najprawdopodobniej w dłuższej perspektywie czasu to się po prostu opłaci. 

Są jednak osoby, które handlują nimi codziennie. Konkretne przykłady przytaczamy w książce, omawiając np. badania uniwersytetu w Sao Paulo. Pokazują one, że tzw. daily traderzy (osoby stosujące strategię krótkoterminowego inwestowania - przyp. red.) w 98,5 proc. przypadków tracą swoje fundusze, w 1 proc. zarabiają na podobnym poziomie jak kasjer w banku, a tylko 0,5 proc. inwestorów odnotowuje zyski. 

Skąd wynika taka niestabilność kryptowalut?

Handel kryptowalutami jest bardzo podobny do handlu wszystkimi innymi instrumentami finansowymi, które notowane są przez całą dobę. Problemem jest jednak taki, że mamy do czynienia z rynkami nieregulowanymi. Oznacza to, że można bezkarnie puszczać fake newsy, kurs sobie może spaść teoretycznie do zera i nikt go nie zatrzyma np. na poziomie 10 czy 20 proc. jak na tradycyjnych giełdach itd. To są właśnie te ryzyka. 

Jaka jest ich realna wartość?

Kryptowalut jest tysiące, gdzie zdecydowana większość - powiedzmy sobie szczerze - nie ma żadnej wartości. To tylko wartość spekulacyjna. 

W książce wyjaśniamy, co jest wartością, jakie krypotwaluty mają naszym zdaniem perspektywy. Omawiamy szereg kryteriów, takich jak np. liczba deweloperów czy miejsca, w których można nimi płacić.

Jestem ostatnią osobą, która mówi, że kryptowaluty to pewny zysk. Ryzyka „zabawy” na tym rynku są ponadprzeciętne. Naprawdę warto rozumieć, jak to działa.

Czytaj też

To dla kogo są kryptowaluty?

Dla wszystkich, którzy rozumieją ten system. W innym przypadku polecałbym trzymanie się od kryptowalut z daleka.

Chcę pozyskać/kupić kryptowaluty. Jak mogę to zrobić?

W momencie, gdy wydaliśmy pierwszą książkę, czyli 4 lata temu, dyskusja toczyła się nad tym, czym w ogóle jest Bitcoin. Dzisiaj właściwie nikt już o to nie pyta, bo świadomość na temat kryptowalut jest na podobnym poziomie, co tradycyjnych walut, jak euro, jenów czy dolarów.

Od tego czasu wiele się zmieniło. Pojawiło się szereg instytucji, które zajmują się kryptowalutami. Przykładowo, w Polsce działa ponad 400 kantorów jak „Kanga Kantor” czy  bitcan.pl , gdzie można sobie pójść i wymienić gotówkę na Bitcoina. Są również wirtualne kantory, które to umożliwiają. Część z nich posiada nawet licencję Małej Instytucji Płatniczej od Komisji Nadzoru Finansowego. Widzimy więc, że instytucje te są uregulowane. 

Przejdźmy krok po kroku przez ten proces. Zaczynamy od?

Zwyczajnie wchodzi się na dedykowaną stronę internetową, przechodzi procedurę weryfikacji, czyli np. pokazuje dowód osobisty oraz rachunek za prąd, żeby potwierdzić miejsce zamieszkania. Następnie przelewa pieniądze z banku, który musi współpracować z instytucjami regulowanymi przez KNF. Dalej dochodzimy do momentu, gdzie można wymienić np. złotówki na bitcoina i ostatecznie przelać na swój wirtualny portfel. Oczywiście kryptowalutą można obracać, jak innymi środkami finansowymi, np. przelewać, wymieniać, sprzedawać. 

W świetle polskiego prawa, gdy osiągniemy zysk i wymienimy później kryptowaluty na pieniądze tradycyjne, musimy jednak zgłosić transakcję do urzędu skarbowego i zapłacić stosowny podatek. 

Gdy dochodzi do cyberataków z użyciem oprogramowania ransomware, cyberprzestępcy żądają okupu w kryptowalutach za np. odzyskanie dostępu do danych. Co jest takim magnesem, który przyciąga środowisko przestępcze?

Badania, do których dotarłem pokazują, że mniej niż 0,25 proc. transakcji akurat na bitconie są uznawane za podejrzane i wcale nie jest tutaj powiedziane, że są one nielegalne. Wynika to z faktu, że na pewnym etapie trzeba je wymienić na np. złotówki czy euro, a tak jak mówiłem na samym początku - system bitcona jest całkowicie jawny. Uczestnicy co prawda posługują się kluczami publicznymi, takimi pseudonimami, ale choć jeden z nich zarejestruje swoją transakcję w kantorze czy na giełdzie kryptowalutowej, to automatycznie po tym systemie będzie można bez problemów dojść do wszystkich pozostałych uczestników, którzy z nim dokonywali jakiś przekazów. 

W ten sposób skazano właśnie setki, o ile nie tysiące osób za kupowanie przy użyciu bitconów narkotyków kilka lat temu (w 2014 roku - red.). Wówczas zamknięto giełdę Silk Road 2.0. Wszyscy uczestnicy myśleli, że system jest w pełni anonimowy, ponieważ się na tym nie znali i nie rozumieli całego mechanizmu, o którym mówimy. Zdemaskowano proceder na podstawie jawnych rejestrów, stanowiących o sile Bitcoina. Dzięki temu praktycznie było możliwe powiązanie wszystkich zaangażowanych osób. 

Oczywiście istnieją inne kryptowaluty, które zostały zaprojektowane w taki sposób, aby być anonimowymi. Stoi za nimi silna matematyka i na razie nikomu nie udało się tego złamać. Przykładem może być Monero. Prawdę mówiąc jest on tak skomplikowany matematycznie, ze zapewnia niesłychanie wysoką anonimowość. 

Czytaj też

Dlaczego cyberprzestępcy żądają okupu właśnie w bitcoinach?

Wynika to z faktu, że jest to najpopularniejsza kryptowaluta. Jednak moim zdaniem w ten sposób sami na siebie kręcą bicz. Jeśli rzeczywiście ktoś będzie chciał zapłacić okup, to musi wpierw skądś pozyskać te bitcoiny, czyli zostanie wpisany w rejestr systemu, pozostawiając swoje dane. Następnie zostaną one przelane na rachunek cyberprzestępców. Za 3 miesiące lub 3 lata po nitce do kłębka odpowiednie organy do nich dotrą. Użycie kryptowaluty Bitcoin do tego celu jest moim zdaniem w ten sposób jedynie odroczeniem tego, co nieuniknione. 

Jaka jest pana prognoza na przyszłość? Czy kryptowaluty wyprą kiedyś waluty, którymi obecnie się posługujemy?

Pewnie część osób, które korzysta z krypotwalut wierzy, że tak się stanie. Jednak w formie, w której są powszechnienie znane - raczej nie. 

Jeśli chodzi o model, jaki zastosowały Chiny, czyli cyfrowych pieniędzy narodowych, myślę, że to kwestia czasu. Nie zdziwię się, gdy za 3 lata w Polsce będziemy mogli płacić cyfrowym juanem, opartym na technologii kryptowalutowej, któremu gwarancji udziela Bank Centralny Państwa Środka. I to faktycznie może być przyszłość. 

To z kolei wiąże się z poważnymi zmianami.

Może dojść do sytuacji, gdzie Chińczycy przejmą dominację w zakresie płatności swoją walutą w skali świata. Wtedy okaże się, że np. amerykański dolar nie będzie już tak potrzebny jak obecnie. Na pewno cyfrowe waluty narodowe, mające cechy kryptowalut, emitowane przez banki centralne zagrożą sektorowi finansowemu takiemu, jaki znamy współcześnie.

Dziękuję bardzo za rozmowę.

Również dziękuję.

Czytaj też

Chcemy być także bliżej Państwa - czytelników. Dlatego, jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać - zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected]. Przyszłość przynosi zmiany. Wprowadzamy je pod hasłem #CyberIsFuture.

Reklama
Reklama

Komentarze

    Reklama