Armia i Służby
Amerykańscy żołnierze dostali „bana” na chińską aplikację
Amerykańska armia ostrzega o korzystaniu z aplikacji TikTok oraz zakazuje jej instalowania na służbowych telefonach. Obawy rządu USA związane są z właścicielem aplikacji ByteDance - chińskim gigantem technologicznych, który podejrzewany jest o bliskie kontakty z władzami oraz zobligowany jest do przestrzegania prawa tworzonego przez Beijing. Również US Navy w zeszłym miesiącu zdecydowało się na zakaz korzystania z aplikacji.
Nowa polityka amerykańskiej armii jest zgodna z grudniowym zaleceniem Departamentu Obrony USA, w którym stwierdzono, że chińska aplikacja stanowi „potencjalne zagrożenie bezpieczeństwa związane z jej użytkowaniem”. W zaleceniu podkreślono również, że wykorzystywanie TikToka może spowodować ujawnienie danych osobowych. Aplikacja umożliwiająca tworzenie i dzielenie się ze społecznością krótkimi filmikami jest obecnie wykorzystana przez ponad miliard osób na całym świecie. Już wcześniej rzecznik amerykańskiej armii, podpułkownik Robin Ochoa ostrzegała przed aplikacją, wskazując na potencjale cyberzagrożenia oraz podkreślając, że zakazane jest wykorzystywanie TikToka na służbowych telefonach - zwrócił uwagę portal CyberScoop.
Dokonanie oceny zagrożenia chińskiej platformy społecznościowej dla bezpieczeństwa narodowego Stanów Zjednoczonych armia USA zleciła jeszcze w listopadzie. Jak informował PAP pod koniec listopada ubiegłego roku, decyzję w sprawie przeprowadzenia audytu bezpieczeństwa TikToka podjął sekretarz armii Ryan McCarthy na prośbę Chucka Schumera, lidera Demokratów w Senacie USA. Zdaniem senatora zagrożenie może stanowić fakt, że popularna wśród młodych użytkowników aplikacja wideo jest wykorzystywana przez amerykańskie wojsko jako kanał docierania do nastolatków. "Specjaliści ds. bezpieczeństwa narodowego zgłosili zastrzeżenia co do gromadzenia i przetwarzania przez TikToka danych użytkowników, m.in. wymienianych wiadomości oraz wytwarzanych treści, a także adresów IP, danych lokalizacyjnych, metadanych i innych wrażliwych informacji osobistych" - napisał Schumer w liście do McCarthy'ego datowanym na 7 listopada.
Wcześniej na naszych łamach informowaliśmy również o wpadkach platformy i podejrzenia o cenzurowanie treści z których musiała się tłumaczyć przy okazji usunięcia filmu, na którym autorka pod przykrywką filmiku o pielęgnacji twarzy omówiła problemy muzułmańskiej mniejszości Ujgurów. Platforma tłumaczyła się wtedy "błędem ludzkim". Jednak ogrom krytyki spłynął na platformę po dość poważnym oskarżeniu o cenzurowanie treści, które tworzone były w czasie prodemokratycznych protestów w Hong Kongu.
Aplikacja będzie musiała również z mierzyć się z zarzutami o potajemne gromadzenie danych użytkowników za pomocą oprogramowania szpiegowskiego i wysyłania go na serwery w Chinach. Do sądu w Kalifornii trafił w tej sprawie pozew zbiorowy.
Haertle: Każdego da się zhakować
Materiał sponsorowany