Reklama

Social media

„Wirus-świrus”, czyli co nas „infekowało” w mijającym roku?

Fot. 15734951/Pixabay
Fot. 15734951/Pixabay

2020 rok to był dziwny rok, który upłynął pod znakiem pandemii koronawirusa. Patogen zamknął nas w domach, gdzie podstępnie zaatakował inny wirus – wirus dezinformacji.  Jednak nie tylko przeniesiony do świata wirtualnego koronawirus czyhał na stan naszej wiedzy - co zatem „infekowało” nas w ostatnich 12 miesiącach?

Fake newsy są podstępne – wykorzystują nasze zamiłowanie do szokujących treści, chęć dotarcia do informacji jako pierwsi, w szczególności, jeśli jest to ekskluzywna informacja odkrywającą „ukrywaną prawdę”. Pozwalają nam zachować komfort psychiczny związany z prostym zjawiskiem – zamiłowania do czytania treści zgodnych z naszym światopoglądem. Co, jeśli informacja zakłóca nam ten spokój? Wtedy szukamy prostej drogi, aby wybrnąć od tego nieprzyjemnego uczucia. A to akurat jest bardzo proste – zawsze można zwalić winę za wyprodukowanie niewygodnego nam newsa na cenzurę, światowy spisek i próby ukrywania prawdy przez „nich” albo „tych tamtych”.

Są dwa rodzaje prawdy”… o Covidzie 

Niezwykle szkodliwe było samo zamknięcie nas wszystkich w domach. Co robi „homo covidus” jak się nudzi? Czyta informacje. Nie oszukujmy się, że każda z nich była weryfikowana, sprawdzana pod względem pochodzenia i pozyskiwana z dobrych źródeł. Algorytmy też robiły swoje i pozwalały nam szybciej dostrzegać akurat te treści, które tak nas interesują – i nieważne, który rodzaj „prawdy” reprezentowały. 

A media społecznościowe? No ok, przyznajmy – coś niby próbowały robić, tylko trochę słabo to wszystko wyszło. Poobijane niczym po walce na ringu z fake newsami fakty miały zbyt często za małą siłę przebicia, aby przekonać tych „co znają prawdę o świecie”, że mogą się mylić. I to niezależnie czy użytkownik należał do obozu „covidian” czy „proepidemików”. A przyglądając się bojom toczonym w komentarzach dwóch obozów – bazujących w dużej mierze (niestety) na obrazkach niewiadomego pochodzenia, memach, filmach z YouTube czy dziwnego pochodzenia informacjach - wyglądało to niczym sceny bitew z „Ogniem i mieczem”, gdzie nie brano jeńców. 

Oczywiście można powiedzieć, że media społecznościowe powstały po to, aby dyskutować i wymieniać poglądy. Jednak smutne jest, że w tych zmaganiach wrogich obozów niezwykle często zamiast argumentów padały inwektywy i srogie bluzgi zamiast rzeczowej rozmowy. Temat wirusa tak namieszał, że zupełnie zasadne jest pytanie - jak my teraz usiądziemy do wspólnego świętowania w okresie świąteczno-noworocznym? 

Oczywiście nie bądźmy głupi i nie myślmy, że dyskusje te nie były podsycane przez armię trolli. Nie dziwi zatem fakt, że naukowcy wskazywali, iż duża część kont, które wypuściły tweety w styczniu w Stanach Zjednoczonych odnośnie koronawirusa, nosiła znamiona zachowania botów niż realnych użytkowników platformy. 

„Wirus-świrus”, „PLANdemia” i „globalny spisek” nie były jednak jedynymi narracjami, z którymi przyszło się nam zmierzyć. Sprawdźmy zatem jakie nieprawdziwe treści były najpopularniejsze w mijającym 2020 roku. Przed przejściem do poniższego tekstu konieczne jest uzbrojenie się w umiejętności czytania sarkazmu i…  sporą wyobraźnię. 

Wirus, wirus wszędzie!

Ciemność, widzę ciemność? Nie! W tym roku przed oczami stanął nam wirus! Pandemia koronawirusa zamknęła nas nie tylko w domu - co gorsza zamknęła nas w domu z dostępem do sieci. I o ile na początku pandemii zmagaliśmy się z narracjami mówiącymi o wyprodukowaniu wirusa do celów depopulacyjnych czy jako broń biologiczną, o tyle w późniejszym okresie dość namolnie zaczęły pojawiać się treści przekazujące zgoła odmienny punkt widzenia – koronawirusa nie ma, nie było i nie będzie! Trzeba przyznać, że w mijającym 2020 roku, fack checkerzy mieli pełne ręce roboty przy próbach oddzielenia faktów od fake newsów. 

Co warto podkreślić, spiskowe teorie pojawiły się w Europie zanim jeszcze wirus zapukał do naszych drzwi, a pierwsze narracje stanowiły poniekąd „odgrzewanego kotleta” z historii, które wypróbowane zostały już kilkadziesiąt lat temu. 

„Narratorzy” treści sami nie mogli się zdecydować – wirus jest czy go nie ma? Bo w sumie jest – gdyż to zaplanowany globalny spisek, aby dokonać depopulacji ziemi przez:

a) Billa Gatesa

b) Sorosa

c) Rotschildów

d) wszyscy wymienieni i inni (*zaznacz właściwe) 

… ale tak generalnie to wirusa nie ma, bo to PLANdemia wymyślona po to, aby nas wszystkich zaszczepić mikroczipami. Czego nie rozumiecie? Mam nadzieję, że nie szukacie logicznego sensu w tych narracjach. Niczym nie poparte (bo po co komu dowody) „fakty” śmigały po sieci zyskując liczne grono zwolenników i przeciwników, wplątując się w gąszcz prawdziwych informacji, utrudniając nie tylko pozyskiwanie prawdziwych wiadomości, ale również zawalając pracą fact-checkerów, którzy stawali na wysokości zadania i weryfikowali „fakty” tak szybko, jak tylko się dało.

Warto jednak podkreślić, że szokująca, niezwykle interesująca, ujawniająca kolejny skandal światowych elit „informacja” obiegała sieć z prędkością światła. Dementi jednak mało już kogo obchodziło. A jeśli już uwierzyliśmy w danego newsa, ba! polajkowaliśmy go, przekazaliśmy dalej i nawet rozesłaliśmy znajomym za pomocą komunikatora, to trudno się przyznać, że zostaliśmy oszukani, prawda? Zawsze wygodniej powiedzieć, że „oni” cenzurują „fakty”, a poza tym Facebook jest „lewacki”, „żydowski”, „cenzurowany przez Zuckerberga”. 

Wiele z tych teorii upadło same jak np. twierdzenie, że koronawirus jest bronią biologiczną wymierzoną w mieszkańców Azji Centralnej i problem Europejczyków nie dotyczy. 

Były również państwa, które wykorzystywały koronawirusa do swoich celów politycznych – jak np. Iran, w którym próbowano zaszczepić narrację, że za rozprzestrzenienie wirusa odpowiedzialny jest Izrael i Amerykanie.   

„Białoruś. Historia (prawie) prawdziwa”

Pierwsze masowe wystąpienia przeciwko Aleksandrowi Łukaszenko miały miejsce już w maju, kiedy władza postanowiła wykluczyć z udziału w wyborach prezydenckich opozycyjnych kandydatów. Apogeum protestów zaobserwowaliśmy w sierpniu, kiedy ogłoszono sondażowe wyniki wyborów. Wraz z wyraźnym sprzeciwem Białorusinów konieczne było usprawiedliwienie tego stanowczego „Nie” własnego społeczeństwa i wymyślenie wroga… tym wrogiem stali się polski rząd, Unia Europejska i polscy katolicy.

Gdzie diabeł nie może… tam kobiety pośle! Kto organizował „zamieszki”? To chyba jasne, że zachodnie podmioty – przynajmniej wg. dezinformacyjnych narracji. Przekazy informowały również niemałą publikę, że za Swiatłaną Cichanouską, Marią Kalesnikawą i Weroniką Cepkałą, które stały się twarzą białoruskiej opozycji stoją… europejskie feministki dążące do zniszczenia narodowych wartości. 

Oprócz polskich katolików oberwało się również rządowi, który miał mieć w planach doprowadzenie do krwawego „Majdanu” na Białorusi, chęci militarnej interwencji (ze strony Polski i NATO) czy próby obalenia białoruskiego rządu z uwagi na fakt, że Polacy pod wodzą Lecha Wałęsy posiadają bogate doświadczenie w tego typu operacjach. 

A świstak siedzi… czyli 5G jako atak na swobody obywatelskie 

Sieć 5G już sama w sobie budzi sporo kontrowersji – tych zarówno politycznych jak i związanych ze zdrowotnymi aspektami jej funkcjonowania. Oczywiście, co niejednokrotnie nasza redakcja podkreślała, koniecznie jest podjęcie rzetelnego informowania i wyjaśnienia wszystkich nurtujących opinię publiczną problemów w sposób rzetelny i maksymalnie prosty oraz rzeczowy. 

Wdrożenie technologii nowej generacji wzbudziło w mijającym roku sporo emocji. A jak tylko coś zaczyna wzbudzać kontrowersje wręcz automatycznie pojawiają się podmioty chętne do jeszcze dynamiczniejszego „zamieszania w kotle”.  Spiskowe teorie odnośnie technologii 5G zasiały sporo fermentu, jednak, co mogliśmy zauważyć, szczególnej „mocy” nabrały w połączeniu z równie szkodliwymi narracjami odnośnie koronawirusa.  

Czym wspomagały się dezinformacyjne narracje? Czymś co jest dla nas najcenniejsze – zdrowiem. Memy, informacje od niezidentyfikowanych „ekspertów” czy te pozyskane „z zaufanego” (lecz nieujawnionego) źródła atakowały nas z sieci, wyszukując coraz to nowsze choroby i schorzenia. 

A także, co nie budzi zdziwienia, dezinformacyjne narracje o sieci nowej generacji połączyły się z narracjami o koronawirusie tworząc mieszankę wręcz wybuchową – sieć 5G stała się nośnikiem wirusa – po co? Aby ostatecznie nas wszystkich zaszczepić specjalną szczepionką z chipem, który będzie nas kontrolował. Z drugiej strony pandemia miała być „zasłoną dymną” do tajemnego stawiania nowych anten. A te wszystkie twierdzenia miał potwierdzać fakt", że kraje wolne od 5G nie stwierdzają zachorowań na Covid-19. „Promieniowanie 5G” było również tak samo niebezpieczne jak promieniowanie radioaktywne, a to wszystko po to, aby dokonać depopulacji – a warto jednak przypomnieć, że kraje rozwinięte akurat cierpią na problemy z ujemnych przyrostem naturalnym. 

Wszystkie te narracje zebraliśmy dla was w naszym krótkim przewodniku po fake newsach o 5G

Od sasa do lasa, czyli totalny misz masz w wykonaniu QAnon

Czym jest QAnon? Teorią konspiracyjną w myśl której światem rządzi elitarna grupa pedofilów handlująca dziećmi, natomiast prezydent Trump posiada sekretny plan, aby pociągnąć tę grupę do odpowiedzialności. Teoria zrodziła się w 2017 roku, kiedy to użytkownik o pseudonimie „Q” opublikował post na witrynie 4chan (amerykański imageboard), opisując tę teorię oraz twierdząc, że grupa osób działa obecnie przeciwko prezydentowi Trumpowi na rzecz odsunięcia go od władzy. Na przestrzeni lat, teoria połączyła się również ze spiskowymi twierdzeniami antyszczepionkowymi, anty-5G, antysemickimi i antyimigranckimi, a także dziwacznymi teoriami o składaniu ofiar z dzieci.

Ruch QAnon mocno namieszał przy wyborach prezydenckich w Stanach Zjednoczonych, w szczególności po ogłoszeniu niekorzystnych dla Donalda Trumpa wyników. Globalny spisek, który narodził się i kotłował na platformach mediów społecznościowych stał się nie lada problemem dla serwisów, zwłaszcza po uznaniu tego ruchu przez FBI za rosnące zagrożenie dla bezpieczeństwa oraz jako krajowe zagrożenie terrorystyczne.

Ulepszony podręcznik do historii … czyli absolutnie nic nowego

Narracje dezinformacyjne piszące alternatywną wersję historii nie są niczym nowym. W tym roku nie zaszczyciły nas żadne większe rewelacje w tym aspekcie – trochę powiało nudą. Oczywiście nie oznacza to, że nie próbowano mieszać w podręcznikach do historii. Standardowo już wyciągano historie mające na celu udowodnienie, że to Polska podnosi odpowiedzialność za wybuch II wojny światowej czy dokonywano zmiany wydarzeń z 17 września 1939 roku. 

Padały również oskarżenia odnośnie rzekomych prób wyczyszczenia historii z lat 1935-1938, a stale monitorujący rosyjskie narracje unijny projekt EUvsDisinfo wskazywał na pojawiające się hasła odnośnie prób udowodnienia, że w rzeczywistości Polska była sojusznikiem Hitlera. 

Do siego roku! 

Oprócz problemu dezinformacji, korzystając z okazji ostatniego w tym roku tekstu o narracjach dezinformacyjnych, warto podkreślić problem, który ostatnio uderzył z zadziwiającą siłą – jakość debaty toczonej w sieci. Jasne, nigdy nie stała ona na wybitnie wysokim poziomie, jednak poziom agresji nakręcany przez trolli, ale również przez samych użytkowników jest niebezpiecznie wysoki – i co należy wyraźnie podkreślić, agresja ta występuje po obu stronach „barykady”.  

Cóż jednak można zrobić, gdy języka nienawiści używają politycy, osoby publiczne czy same organizacje lobbingowe, które rzekomo powołane zostały do przekonania do określonej racji. Przygotowując ten tekst znalazłam stare – bo aż z 2015 roku – określenie „proepidemika” na fanpage’u grupy, chcącej lobbować na rzecz dobrowolności szczepień (a takich fanpage jest dość sporo – mniej lub bardziej oficjalnych): „określenie, którego oszołomy używają w odniesieniu do rodziców rezygnujących z jednego lub więcej szczepień u swoich dzieci”. Czy jako zwolennicy szczepień poczulibyście, że warto zapoznać się z działalnością tej grupy? Czy jednak w debacie publicznej należy określać osobę wątpiącą w moc szczepień „proepidemikiem” napędzając tym sposobem spiralę nienawiści? 

To, że narracje dezinformacyjne będą pojawiać się dalej jest przecież jasne. Podobnie jak to, że stanowi to jedno z wyzwań dla demokracji. Jednak niepokojące jest, że skłóceni i podzieleni – co jest jednym z głównych celów prowadzenia działań dezinformacyjnych w myśl zasady dziel i rządź” – będziemy jeszcze łatwiejszym obiektem ataku. Zastanawiające jest jednak jedno – co zrobić, aby to zmienić? Czy da się?  

image
Z oferty Sklepu Defence24 - zapraszamy!
Reklama

Haertle: Każdego da się zhakować

Materiał sponsorowany

Komentarze

    Reklama