Reklama

Armia i Służby

Szwecja obwinia rosyjskich hakerów o paraliż ruchu lotniczego

To nie burza słoneczna, a cyberatak sparaliżował ruch lotniczy w Szwecji w listopadzie ub.r. Za akcję odpowiedzialni byli hakerzy na usługach rosyjskiego wywiadu – twierdzą skandynawskie media.

Do paraliżu lotniczego w Szwecji doszło 4 listopada 2015 r. Tego dnia komputery w wieżach kontroli lotów w Arlandzie, Landvetter i Brommie odmówiły posłuszeństwa. Kontrolerzy nie byli w stanie podglądać ruchu samolotów, dlatego odwołano większość lotów krajowych i międzynarodowych. Tego samego dnia wieczorem szwedzka administracja lotów cywilnych (LFV) podała komunikat o utrudnieniach spowodowanych przez burzę słoneczną, która wpływała na pole magnetyczne ziemi i w efekcie zakłócała pracę radarów.

Tę wersję wydarzeń obalają najnowsze doniesienia norweskiego portalu Aldrimer.no. Dziennikarze powołując się na anonimowe źródło twierdzą, że zakłócenia spowodował atak hakerów kojarzonych z z rosyjskim Głównym Zarządem Wywiadowczym Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej (GRU). Agresorzy mieli wykorzystać tzw. ataki APT (advanced persistent threat). Szwecja, która nie jest członkiem NATO, o ataku poinformowała państwa Sojuszu Atlantyckiego, m.in. Norwegię i Danię. Szwedzi obawiali się również, że kolejnym celem agresji będzie koncern energetyczny Vattenfall. Tak się jednak nie stało.

Rzecznicy szwedzkiej armii, wywiadu oraz NATO nie potwierdzają doniesień portalu.

Norwescy dziennikarze przytoczyli jednak wypowiedź wyższej rangi przedstawiciela NATO, który prosząc o anonimowość poinformował, że Sojusz Atlantycki otrzymał wiadomość o incydencie związanym z domniemaną aktywnością GRU w cyberprzestrzeni Szwecji z dwóch źródeł: od szwedzkiej agencji wywiadu radioelektronicznego Försvarets radioanstalt (FRA) i Militära underrättelse- och säkerhetstjänsten (MUST), czyli wojskowej służby wywiadu i bezpieczeństwa.

Faktem jest, że podczas listopadowych zakłóceń naukowcy zarejestrowali anomalie na słońcu. Jeszcze w tym samym miesiącu przedstawiciele lotnictwa cywilnego Szwecji zapowiedzieli śledztwo mające ustalić przyczyny zakłóceń. Jego rezultat miał być znany po czterech miesiącach. Tymczasem mija już pięć miesięcy od incydentu, a wyjaśnień jak nie było, tak nie ma. Rzecznik LFV Per Fröberg twierdzi, że zbieranie danych zajmuje po prostu więcej czasu niż pierwotnie sądzono.

Reklama

Haertle: Każdego da się zhakować

Materiał sponsorowany

Komentarze (1)

  1. xd

    już raz szukali rosyjskiej łodzi podwodnej co okazała się plastikową łajbą jakiegoś tubylca nasze lotnisko też padło ofiarą rosyjskich hakerów jak donosiły anonimowe źródła. szanowne pismaki opanujcie się nie kasa za wszelką cenę a trochę uczciwej pracy piszcie coś co jest pewne a nie szmacicie się co dnia

Reklama