Reklama

Serwery szwedzkiej armii posłużyły do wyłączenia stron internetowych 20 dużych amerykańskich banków i instytucji finansowych. Niekiedy strony nie działały przez kilka dni.  Komputery wykorzystano do ataku DDoS (Distributed Denial of Service). Wśród ofiar znalazły się m.in. Citigroup, Capital One oraz HSBC. Hakerzy rozpoczęli swoją akcję w 2012 r. i kontynuowali ją przez wiele miesięcy. Był to jeden z największych takich ataków w historii. Wykorzystano w nim nie tylko sieci szwedzkiej armii, ale także innych instytucji z całego świata. Rzadko jednak w agresji tego typu używane są komputery wojskowe. Zazwyczaj przestępcy wykorzystują komputery prywatne.

Jako pierwsi informację o ataku podali dziennikarze szwedzkiej gazety "Dagens Nyheter" - Zazwyczaj trzymamy rękę na pulsie. Zawiódł czynnik ludzki - mówił cytowany przez sztokholmski dziennik ekspert szwedzkich sił zbrojnych w zakresie IT Dan Eriksson. W poniedziałek oficjalnie potwierdzono, że rewelacje gazety są prawdą.W rozmowie z agencją AFP rzecznik armii Mikael Abramsson przyznał, że sieć wojskowa miała podatności , które wykorzystali hakerzy. Zapewnił jednocześnie, że cyberincydent był poważnym sygnałem ostrzegawczym, który zmusiło armię do wdrożenia zaawansowanych rozwiązań w dziedzinie cyberbezpieczeństwa. Dzięki temu takie zdarzenie nie będzie już nigdy więcej możliwe. Abramsson nie zdradził, o jakie rozwiązania chodzi.

Według służb specjalnych USA za atak, do którego wykorzystaną infrastrukturę IT sił zbrojnych Szwecji, odpowiadają hakerzy z Islamskiej Republiki Iranu. Miałaby to być zemsta Teheranu za amerykańskie sankcje i wcześniejsze cyberataki na irańskie sieci IT.  

Zdaniem specjalistów z amerykańskiej firmy Neustar, na których opinię powołuje się AFP, cyberataki mogą kosztować instytucje finansowe nawet do 100 tys. USD za każdą godzinę.

 

Czytaj też: FBI ściga listem gończym siedmiu irańskich hakerów

                Szwecja obwinia rosyjskich hakerów o paraliż ruchu lotniczego

Reklama
Reklama

Komentarze