Reklama

Armia i Służby

#CyberMagazyn: Żyjemy w stanie permanentnej cyberwojny?

Fot. Scott Rodgerson/unsplash.com
Fot. Scott Rodgerson/unsplash.com

„Z pozoru niezwiązane ze sobą ataki mogą być częścią pewnego rodzaju kampanii, mającej na celu destabilizację bezpieczeństwa narodowego państwa, które padło ofiarą tych cyberataków. W tym aspekcie możemy mówić nie tylko o konflikcie, ale również o wojnie” – podkreśla na łamach naszego portalu płk dr hab. inż. Grzegorz Pilarski z Akademii Sztuki Wojennej. 

Świat cyfrowy daje państwom szerokie możliwości realizacji swojej polityki i dbania o interesy. Cyberataki, mające na celu np. zakłócenie funkcjonowania procesów czy kradzież danych dla celów wywiadowczych pokazują, o jak dużej skali zjawiska mówimy.

Cyberprzestrzeń została określona przez gen. dyw. Andrzeja Reudowicza, zastępcę szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego, „super-domeną cyber”, w której występują klasyczne działania, takie jak np. manipulacja czy szpiegostwo. „Przenika ona wszystkie trzy klasyczne domeny i jest nierozerwanie związana z informacją” – podkreślił generał podczas Cyber24Day.

To wszystko pokazuje, jak ważnym wymiarem jest obecnie cyberprzestrzeń. Widzimy więc, że mówimy o sferze nie tylko funkcjonowania obywateli, ale także – i być może przede wszystkim – państw, które nieustannie wchodzą ze sobą w interakcje.

Jak często państwa sięgają po cybernarzędzia?

„Odpowiedź zależy od tego, jaki przyjmiemy aparat oceny statystycznych danych oraz weryfikacji incydentów komputerowych, które są zgłaszane i obsługiwane w systemie cyberbezpieczeństwa” – mówi na łamach naszego portalu płk dr hab. inż. Grzegorz Pilarski z Akademii Sztuki Wojennej (ASzWoj).

Tłumaczy, że działania podejmowane w domenie cyber charakteryzują się tym, że niejednokrotnie niemożliwe jest wskazanie atrybucji operacji. W ten sposób bardzo trudno jest określić, kto tak naprawdę odpowiada za konkretny atak.

Wrogie kampanie mogą być prowadzone m.in. przez podmioty APT (ang. advanced persistent threat), które domniema się, że są sponsorowane przez określone państwa. „Tego typu rozumowanie może nam uświadomić, że w zależności od skutków, jakie dany atak za sobą niesie, można domniemywać, że określone cyberataki są przeprowadzone na zlecenie określonych państw” – wskazuje płk dr hab. inż. Grzegorz Pilarski. W związku z tym, analizując skalę statystyczną zgłaszanych incydentów, „można przyjąć, że dość często państwa sięgają po cybernarzędzia, aby realizować swoje interesy”.

Ofensywne czy defensywne – które z cybernarzędzi są ważniejsze?

W opinii przedstawiciela ASzWoj-u bardzo istotne jest to, aby państwa rozwijały zarówno ofensywne, jak i defensywne cyberzdolności. Jednak w odniesieniu do pierwszej ze wspomnianych kategorii, pojawia się wiele wątpliwości natury etycznej i prawnej.

Płk dr hab. inż. Grzegorz Pilarski wyjaśnia, że działania ofensywne czy też defensywne są złożone i wymagają niejednokrotnie współpracy wielu podmiotów, które to czasami mają różne cele do osiągnięcia. W związku z tym, rozpatrując płaszczyznę cyberprzestrzeni, operacje te można zaliczyć jako podstawowe elementy cyberkooperencji (def.: prowadzenie lub przygotowanie aktywności w cyberprzestrzeni przy udziale podmiotów/aktorów pozostających w jednoczesnych i współzależnych relacjach konkurencji i kooperacji w określonym horyzoncie czasowym. / Źr.: G. Pilarski, Cyberprzestrzeń - relacje w wojnie hybrydowej, wyd. Akademia Sztuki Wojennej).

„W zależności od punktu oceny, można te działania określić jako pozytywne lub negatywne. Zdolności defensywne jednoznacznie możemy zaliczyć do działań cyberkooperencji pozytywnej, natomiast ofensywne do cyberkooperencji negatywnej” – zaznacza przedstawiciel ASzWoj-u na łamach naszego portalu.

Jak dodaje, zdolności ofensywne wiążą się z wykonaniem działań mających znamiona ataku, co nie kojarzy się dobrze w środowisku międzynarodowym. Efektem tego było m.in. upowszechnienie się w przestrzeni publicznej głosów odnoszących się do „obrony wyprzedzającej”, w celu zastosowania prawa do samoobrony wyprzedzającej. „Można to niejako zaliczyć w pewnym sensie jako rozszerzenie klasycznego prawa do samoobrony” – ocenia płk dr hab. inż. Grzegorz Pilarski.

Moim zdaniem państwa powinny przede wszystkim skupić się na działaniach defensywnych. Jednak z drugiej strony posiadanie zdolności ofensywnych może dać przewagę państwom, które - z punktu widzenia liczebności i kompletowania w sprzęt - nie mogą konkurować z przeciwnikiem o znacznie większych zasobach z punktu widzenia porównania zdolności do działań kinetycznych.

twierdzi płk dr hab. inż. Grzegorz Pilarski z ASzWoj

Niepodważalny jest fakt, że państwo nosi na sobie odpowiedzialność za zapewnienie bezpieczeństwa swoim obywatelom poprzez ochronę swoich sieci i systemów informatycznych. „Ponadto, biorąc pod uwagę fakt, że cyberprzestępcy nie znają granic terytorialnych, to działania w zakresie rozwijania cyberzdolności są również w interesie społeczności międzynarodowej” – twierdzi płk dr hab. inż. Grzegorz Pilarski.

Cybernajemnicy. Czy państwa będą z nich częściej korzystać?

Zlecenie określonych działań grupie cybernajemników utrudnia atrybucję i tym samym – z perspektywy państwa zlecającego atak – pozwala ograniczyć ryzyko poniesienia konsekwencji (np. sankcji) na konkretną operację. To trend, który już teraz możemy obserwować, a który z czasem będzie nabierał na sile.

„Wystarczy prześledzić dostępne źródła opisujące podmioty APT oraz ich taktyki, techniki i procedury działania, czyli tzw. TTPs” – zwraca uwagę przedstawiciel ASzWoj-u. „Outsorcing w zakresie cyberataków jest wygodny z punktu widzenia podmiotów państwowych, ponieważ pozwala być obserwatorem a nie agresorem, którego można oskarżyć” – dodaje.

Żyjemy w stanie permanentnej cyberwojny?

Doniesienia o cyberatakach wymierzonych w istotne z perspektywy państw sektory co chwilę docierają z różnych stron świata. Kraje, takie jak Stany Zjednoczone, Rosja, Chiny, Korea Północna czy Iran, nieustannie „częstują się” wzajemnie „cyberciosami”, co nie pozwala im na unormowanie stosunków. 

„Potwierdzam, że sytuacja w cyberprzestrzeni w takim ujęciu jest poważna” – wskazuje płk dr hab. inż. Grzegorz Pilarski. „Z pozoru niezwiązane ze sobą ataki mogą być częścią pewnego rodzaju kampanii mającej na celu destabilizację bezpieczeństwa narodowego państwa, które padło ofiarą tych cyberataków. W tym aspekcie możemy mówić nie tylko o konflikcie, ale również o wojnie” – wyjaśnia dla CyberDefence24.pl.

Zdaniem przedstawiciela ASzWoj-u oddziaływanie informacyjne w domenie cyber dwóch przeciwstawnych podmiotów polega przede wszystkim na „pozyskiwaniu informacji o drugiej stronie, bądź też zdobywanie informacji będącej w jej posiadaniu w celu późniejszego wykorzystania w określony sposób”.

Do tego dochodzą także działania mające oddziaływać na infrastrukturę przeciwnika, w celu uniemożliwienia mu przeprowadzenia infiltracji lub też pozwolenia na pozyskanie zasobów informacyjnych.

„W tym celu zarówno jedna, jak i druga strona nawiązuje własne relacje cyberkooperencyjne. Uwidacznia się tutaj ciągła rywalizacja pomiędzy podmiotami realizującymi cyberkooperencję o charakterze pozytywnym a tymi opozycyjnymi, realizującymi cyberkooperencję negatywną. Należy zdawać sobie z tego sprawę, że to już się dzieje w cyberprzestrzeni od wielu lat” – wyjaśnia na łamach naszego portalu płk dr hab. inż. Grzegorz Pilarski z ASzWoj-u.

Tekst powstał w ramach cyklu #CyberPaździernik. Cyberbezpieczeństwo dotyczy nas wszystkich – niezależnie od wykonywanego zawodu i wykształcenia czy miejsca zamieszkania. Nie zapominajmy o tym – nie tylko w październiku, który jest „Europejskim Miesiącem Cyberbezpieczeństwa”.


Chcemy być także bliżej Państwa – czytelników. Dlatego, jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected]. Przyszłość przynosi zmiany. Wprowadzamy je pod hasłem #CyberIsFuture. 

image
Fot. Reklama
Reklama
Reklama

Komentarze (3)

  1. Andrettoni

    Nie. Żyjemy w stanie permanentnej wojny hybrydowej. I to nie od dzisiaj. Czy sankcje gospodarcze to nie wojna? Wywoływanie przewrotów to nie wojna? Nawet nasz Biełsat to przykład wojny hybrydowej. Nie mówię, że Polska jest bardzo szczególnie agresywna, ale pokazuję przykład bliski. W pewnym sensie Rosjanie mówiąc rację mówiąc, że wojna toczy się stale. Przenosi się tylko na inne płaszczyzny - gospodarce, rywalizację sportową. Mieliśmy przecież wojnę w wyniku meczu, prawda? Wojna cyfrowa toczy się od dawna. Rządy chyba zauważyły to trochę później, ale korporacje już dawno. Taki Facebook czy Youtube to wielkie tuby informacyjno-propagandowe. Nawet Defence24 ma w tym udział. Oczywiście nie oskarżam. Jestem czytelnikiem i aktywnym komentatorem. Jednak warto zwrócić uwagę, że tak jest. Przy tym "linie okopów" wcale nie są takie jak te oficjalne. Niemieccy wysiedleni, nasze reparacje. Rosjanie budują rurociąg, Polska buduje rurociąg. Przejęcia firm, szpiegostwo. Wojna toczy się stale na wielu frontach. Cyberwojna to też biały wywiad i czarna propaganda. Tak jak mamy w czasie wojny kinetycznej ataki czołgów i radary czy rozpoznanie radiotechniczne. To wszystko są części maszyny. Rosja czy Chiny po prostu zrozumiały to szybciej i dlatego robią to bardziej kompleksowo. Tzw. "zachód" pozostaje głównie w defensywie.

    1. kaczkodan

      Najzabawniejsze jest blokowanie biznesu Niemcom i Rosjanom (Nordstream) w sytuacji kiedy mogliśmy być równorzędnym partnerem (rura mogła nawet zachaczać o nasz kraj i gazport w Kołobrzegu). Niewtajemniczonym wyjaśniam, że jeden to nasz największy partner handlowy i inwestor a drugi to największe państwo świata z największymi zasobami naturalnymi... Ciekawe ile osób kojarzy "nową polską rację stanu" z działalnością fundacji niejakiej Jolanty K.

    2. Andrettoni

      Mam na to osobiste zdanie. Niemcy chcą sfederalizowania UE. Ich siłą jest ekonomia, a tzw. "zielony ład" i kontrola dostaw gazu jest narzędziem. Rząd PiS ma inną wizję UE i by przeciwstawić się wizji niemieckiej chciał skorzystać z amerykańskiego parasola. Trump był gotów taki parasol dać, a Biden nie. Spalanie metanu to nie jest dobra droga dla "poziomu CO2". Znacznie lepsze byłyby biopaliwa. Tylko, że biopaliwa to osłabienie niemieckiej polityki federalizacji. Polska miałaby spore zyski i nasze znaczenie by wzrosło, a więc i znaczenie partii rządzącej. Jakby nie patrzeć to paliwem przyszłości jest wodór, a nie metan. Gaz ziemny się po prostu kończy w perspektywie 50 lat. Wodór z elektrolizy czy biopaliwa to rozwiązania wieczne.

    3. kaczkodan

      Wodór nie jest paliwem pierwotnym, a nędznym nośnikiem który marnuje co najmniej 50% energii użytecznej (łączna sprawność elektrolizy i ogniw paliwowych) a w silnikach spalinowych jeszcze więcej. Wodór nie ma żadnych zalet w stosunku do biopaliw tzw. II generacji i masę wad (logistyka). Niezależnie od polityki Niemiec polską racją stanu było przyłączyć się do rozgrywających i puścić rurę przez nasz kraj. Po wybudowaniu zbiorników na rok pesymistycznego zapotrzebowania mielibyśmy znacznie więcej do powiedzenia w rejonie niż dzisiaj (nie licząc skamlania o sojuszach do USA). Zwyciężyła wizja sprzedana za łapówki przez ukraińskich oligarchów ("Jamał II nie może ominąć Ukrainy") i leszcze do dzisiaj wydalają ten eksterment nie mając pojęcia kto ich tym nakarmił i dlaczego. Białoruś jest już rosyjska de facto, Ukraina się i tak rozłożyła a państwa bałtyckie nie mają żadnego znaczenia. Litwini nas nie lubią, a Łotysze i Estończycy nie obchodzą z wzajemnością.

  2. Trzcinq

    Odkrycie koła na nowo. Edward Snowden to lata temu mówił. Wojnę zaczęły Stany Zjednoczone. Reszta (wrogich mu państw) podłapała i mamy cyberwojne od lat Gdybyś i w ie zauważyli prawie wszystko co tak "wspaniałe" i niszczycielskie wynalazły państwa oświeconego pokojowego i wolnościowego zachodu. Brawo wy hipokryci nie odkryci

  3. tut

    Na początek niech najmą jakiś hakerów (2-3 firmy) którzy zaatakują nasze własne systemy. Przynajmniej będziemy wiedzieli w jak ciemnej d. jesteśmy. I jakiej klasy speców mają te firmy. Bo na wojsko czy państwo to w tym względzie bym nie liczył. Nie ta kasa.