Polityka i prawo
Rosyjski troll przez lata rozsiewał dezinformację w Wielkiej Brytanii
Wszystko wskazuje na to, iż jedno z popularnych brytyjskich kont twitterowych, określające się jako „zaciekły zwolennik Brexitu”, mające ponad 100 tys. obserwujących, było opłacane przez Rosjan i prowadziło międzynarodową kampanię dezinformacyjną. W opinii ekspertów była to największa skala działania konta trolla odkryta w Wielkiej Brytanii.
Użytkownik podpisujący się jako David Jones (ukryte już dla ogólnego dostępu konto o nazwie @DavidJo52951945), przez ponad cztery lata przyciągał uwagę opinii publicznej, w tym wysoko postawionych polityków brytyjskich, głównie z prawicowej Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa (UKIP). W okresie swojej aktywności w sieci opublikował 137 tys. tweetów, zaczął obserwować 97 tys. użytkowników oraz zebrał 102 tys. obserwujących.
W swojej informacji biograficznej na Twitterze napisał: „Jestem zaciekłym zwolennikiem Brexitu. Lubię Europę, ale nie Unię Europejską. Chcę, żeby Wielka Brytania była wolnym, suwerennym państwem”. Publicznie zaprzeczał on swoim poglądom prokremlowskim. Często publikował materiały związane partią UKIP, Brexitem, Donaldem Trumpem, islamskim terroryzmem, Baszszarem al-Asadem, a także szereg innych materiałów prorosyjskich.
Badania aktywności tego konta jasno wskazują, iż generowane z niego przekazy współgrały z rosyjskimi interesami, w tym z wydarzeniami na Ukrainie, Syrii, wyborami w USA i Donaldem Trumpem, kryzysem migracyjnym w Europie, Krymie czy polityką w Wielkiej Brytanii. Dodatkowo odnotowana została retoryka antyislamska, teorie spiskowe dotyczące wydarzeń krajowych i globalnych oraz krytyka europejskich polityków prowadzących zdecydowaną politykę wobec Kremla, zwłaszcza Angeli Merkel. Konto było również niezwykle aktywne po zestrzeleniu malezyjskiego samolotu nad Donbasem, określając wskazywanie prorosyjskich separatystów jako sprawców ataku „teorią spiskową”. Podobne zachowania na korzyść Rosji miały miejsce po aneksji Krymu oraz zestrzeleniu rosyjskiego myśliwca przez Turcję.
Brytyjskim dziennikarzom nie udało się zidentyfikować danych użytkownika tego konta. Wiadomo, że jego posty były intensywnie przekazywane dalej przez prorosyjskie trolle i boty. Na chwilę obecną nie ma jeszcze ostatecznego potwierdzenia informacji o tym koncie, jednak szereg okoliczności wskazuje na jasną afiliację. Mimo wielu prób użytkownik je obsługujący nie chciał ujawnić żadnych dowodów, potwierdzających swoją obecność na brytyjskim terytorium.
Podający się za obywatela i mieszkańca Wielkiej Brytanii użytkownik prowadził swoje konto w regularnych godzinach 7 dni w tygodniu – od 5:00 rano do 17:00. Jak zauważa Ben Nimmo z Atlantic Council's Digital Forensic Research Lab, jest to standardowa procedura w rosyjskich fabrykach trolli, gdzie zmiana trwa dwanaście godzin. Tym bardziej, że według rosyjskiego czasu w Moskwie była to praca w godzinach od 20:00 do 8:00 rano. Publikowanie postów w odstępie dosłownie kilku minut przez 12 godzin dziennie, każdego dnia w roku nie jest typowym zachowaniem użytkownika. Biorąc pod uwagę bogate słownictwo i sposób prowadzenia dyskusji analitycy podejrzewają, iż konto było prowadzone przez kilka osób jednocześnie. Rok jego założenia, tj. 2013, także mógł nie być przypadkowy. Był to czas, kiedy strona rosyjska na szeroką skalę budowała sieć trolli i botów.
Jak twierdzi Keir Giles z Chatham House, autor Podręcznika Rosyjskiej Wojny Informacyjnej opublikowanego przez NATO, takich kont są tysiące tysięcy. Krytykuje on również rządy państw zachodnich za niedocenianie poziomu zagrożenia wrogimi kampaniami dezinformacyjnymi.
Jak twierdzą eksperci, podobne konta na Twitterze to powszechne zjawisko, lecz nie wszystkim udaje się przebić do mainstreamu. Wchodzą one w część większego systemu w pełni lub częściowo zautomatyzowanych kont, w tym realnych użytkowników, którzy wspólnie podgrzewają konkretne tematy lub atakują krytyków Rosji . „David Jones” jednak mógł być kontem obsługiwanym przez ważnego pracownika rosyjskiej machiny propagandowej. Po raz kolejny też wiele środowisk podnosi kwestię zmiany polityki portali społecznościowych, które muszą zrobić więcej, aby ograniczyć możliwości operowania fikcyjnych kont w zachodniej przestrzeni informacyjnej i rozprzestrzenianie przez nich treści propagandowych, pokrywających się z rosyjskimi celami politycznymi.