Jak powiedział Patruszew dla "Rossiiskaya Gazeta", cyberataki na rosyjskie serwery obejmowały próby hakerskiego przejęcia zbiorów danych osobowych. Zdaniem rosyjskiego urzędnika administracja ustępującego prezydenta USA Baracka Obamy oskarżała Rosję o ataki hakerskie, choć nie posiadała na to żadnych dowodów, natomiast specjalnie przemilcza fakt, że wszystkie główne serwery internetowe znajdują się na terytorium USA i wykorzystywane są przez Waszyngton do prowadzenia działań wywiadowczych oraz innych celów, mających na celu utrzymanie dominacji USA na świecie.
Czytaj także: Przygotowania do walki z rosyjską propagandą przed wyborami w Czechach
Według Patruszewa oficjalna strona rosyjskiego prezydenta Władimira Putina regularnie "poddaje się" hakerskim atakom, czasami nawet kilkaset razy dziennie. Część tych ataków jest kierowana według Patruszewa właśnie z terytorium Stanów Zjednoczonych, ponadto z Chin, Indii oraz Europy. Jak zaznacza Patruszew, administracja prezydenta Rosji nie twierdzi wprawdzie, że wiele z tych ataków hakerskich zleca prezydent USA. Strona rosyjska uważa jednak, że kraje zachodnie mają na celu zakłócenie procesów integracyjnych z udziałem Rosji i dyskredytację idei przestrzeni rosyjskiej, przez co zagrażają bezpieczeństwu Rosji i jej państwom sojuszniczym. Przy okazji Patruszew oskarża partię amerykańskich Demokratów, że własne błędy i niepowodzenia zrzuca na Rosję.