Kreml twierdzi, że władze Niemiec nie przedstawiły żadnych dowodów na poparcie swoich oskarżeń o udziale rosyjskiego wywiadu wojskowego w cyberatakach na Bundestag w 2015 roku.
Niemcy pod koniec maja br. wydały list gończy za Dmitrijem Badinem argumentując, że był on członkiem grupy hakerskiej APT28 (znanej pod nazwą Fancy Bear czy Sofacy), która włamała się do niemieckiego parlamentu w pierwszej połowie 2015 roku. Wykradziono wtedy rządowe dokumenty oraz wprowadzono złośliwe oprogramowanie do sieci Bundestagu. W dzień wydania listu gończego rosyjski ambasador został wezwany do niemieckiego ministerstwa spraw zagranicznych i poinformowany o sytuacji.
W rozmowie dla rosyjskie agencji prasowej RIA, Władymir Titow – zastępca rosyjskiego ministra spraw zagranicznych powiedział, że Niemcy nie przekazały żadnych dowodów stronie rosyjskie na temat potencjalnego zaangażowania Badina w atakach hakerskich. Bez takich materiałów Rosja nie może rozważyć wniosku o ekstradycje – poinformował Titow. W podobnym tonie wypowiadał się również minister spraw zagranicznych Federacji Rosyjskiej Siergiej Ławrow, który podkreślił, że Rosja cały czas oczekuje na poparcie materiałem dowodowym zarzutów stawianych Badinowi.
Stefan Soesanto z Center for Security Center for Security Studies at the Swiss Federal Institute of Technology (ETH) powiedział portalowi ZDNet, że niemieckie ministerstwo spraw zagranicznych faktycznie nie podzieliło się dowodami, które miałby wesprzeć nakaz aresztowania. Soesanto dodał, że do strony rosyjskiej nie został wysłany też wniosek formalny o ekstradycję Badina. Nie wiadomo nawet czy Niemcy posiadają odpowiednie dowody, które umożliwiłby skazanie Badina przed sądem.
To jednak niewiele zmienia, ponieważ szanse na ekstradycję Badina są zerowe. Zakazuje tego rosyjska konstytucja. Artykuł 61 mówi, że obywatel Federacji Rosyjskie nie może być wydalony poza granice Federacji Rosyjskiej lub wydany innemu państwu. Niemieckie oskarżenie ma raczej charakter polityczny. W podobny sposób postępują Stany Zjednoczone, które wielokrotnie oskarżały i wydawały nakazy aresztowania irańskich czy chińskich hakerów, zdając sobie sprawę, że nie zostaną oni wydani.
Wydaje się, że Niemcy zamiast skupiać się na osobie Badina będą chciały aktywować unijny mechanizm sankcji, który został utworzony w zeszłym roku jako element systemu odstraszania napastników. Do tej pory nie został on wykorzystany w praktyce. Sankcje, aby wejść w życie muszą zostać poparte przez 27 członków UE, co zdaniem ekspertów może być czasochłonnym procesem.
Nowy system sankcji dotyczy cyberataków, które wywołują poważne skutki i które: zostały przygotowane lub przeprowadzone spoza terytorium UE, wykorzystują infrastrukturę, są przeprowadzane przez osoby lub podmioty mające siedzibę albo działające poza UE bądź z pomocą takich osób lub podmiotów. Objęte nimi osoby mają zakaz wjazdu do UE, a także możliwe będzie zamrożenie ich aktywów finansowych. Podobnie zamrożone będą mogły być aktywa firm, które są powiązane z cyberatakami.