Reklama

Polityka i prawo

Przebadano złośliwe oprogramowanie wniesione na USB do posiadłości Trumpa

Fot. Gage Skidmore/Flickr/CC 2.0
Fot. Gage Skidmore/Flickr/CC 2.0

Przebadano złośliwe oprogramowanie wniesione na nośniku USB do posiadłości Trumpa na Florydzie przez Chinkę, zatrzymaną w ubiegłym tygodniu. Wirus zaprogramowany został tak, by infekować komputer od razu po podłączeniu nośnika - podał serwis Ars Technika .

Powołując się na treść dokumentów związanych ze śledztwem w sprawie Chinki serwis poinformował we wtorek, że po zatrzymaniu podejrzanej, która wtargnęła na teren Mar-a-Lago, amerykańskie organy ścigania przeszukały wynajmowany przez nią pokoju hotelowym.

Znaleziono tam m.in. detektor sygnałów radiowo-telekomunikacyjnych oraz pięć kart SIM, dziewięć nośników pamięci USB i telefon komórkowy. Oprócz tego w pokoju znajdowało się ponad 8 tys. dolarów, w dolarach amerykańskich i juanach.

Ars Technica przytacza wypowiedzi agentów Secret Service, które miały paść podczas poniedziałkowego wysłuchania w sądzie federalnym na Florydzie w związku ze sprawą. Ich zdaniem złośliwe oprogramowanie znajdujące się na dysku USB wniesionym przez 32-letnią Yujing Zhang na teren Mar-a-Lago zostało skonstruowane tak, by infekować komputer od razu po podłączeniu do niego nośnika. Analiza tego wirusa nadal trwa, gdyż początkowo została przerwana przez agentów, którzy z obawy o nieznane skutki infekcji złośliwym oprogramowaniem odłączyli dysk Zhang od komputera testowego.

Cytowani przez Ars Technicę sędziowie federalni pracujący nad sprawą Zhang oceniają kobietę jako osobę niegodną zaufania, która "kłamie każdemu, kogo napotka". Obrońca pracujący z nią z urzędu Robert Adler argumentuje, że obecnie nie ma dowodów, iż Zhang jest szpiegiem. "Nie miała przy sobie urządzeń, które można powiązać z wykonywaniem czynności szpiegowskich" - twierdzi adwokat. Prokuratorzy federalni zaznaczają natomiast, że dotąd obywatelce ChRL nie przedstawiono żadnych zarzutów związanych ze szpiegostwem.

Yujing Zhang aresztowano w ubiegły weekend po wtargnięciu na teren rekreacyjnej posiadłości prezydenta USA Donalda Trumpa na Florydzie. Zatrzymana miała przy sobie cztery telefony komórkowe, nośnik USB ze złośliwym oprogramowaniem i dwa chińskie paszporty oraz laptopa z dyskiem zewnętrznym. Kobieta podczas zatrzymania powiedziała funkcjonariuszom Secret Service, że chciała skorzystać z basenu. Podczas pierwszego przesłuchania Zhang powiedziała, że zgodnie z instrukcjami, jakie otrzymała od "swojego chińskiego przyjaciela Charlesa", miała pojechać z Szanghaju na Florydę, wziąć udział w wydarzeniu na terenie klubu i odbyć rozmowę z członkami rodziny prezydenta na temat amerykańsko-chińskich relacji gospodarczych" - napisał jeden z funkcjonariuszy Secret Service w dokumentach, które trafiły w ubiegłym tygodniu do sądu na Florydzie

Źródło:PAP
Reklama

Haertle: Każdego da się zhakować

Materiał sponsorowany

Komentarze

    Reklama