Działania propagandowe Państwa Islamskiego w cyberprzestrzeni oraz radykalizacja w Internecie stanowią duży problem dla zachodnich służb specjalnych. Ostatnio, prezydent Obama sugerował, że sprawca masakry w klubie gejowskim w Orlando popełnił swój czyn właśnie pod wpływem materiałów propagandowych znalezionych w Internecie.
Nowy system polega na utworzeniu cyfrowej sygnatury dla filmów, zdjęć i plików audio. W zamyśle twórców ma do doprowadzić do stworzenia bazy danych takich oznaczonych plików. Metoda ta ma pomóc przedsiębiorstwom z branży IT weryfikować wgrywane na ich serwery treści, sprawdzając czy nie występuje podobieństwo z tymi, które znajdują się już w spisie rekordów. Jeśli zostanie ono wykryte, każde przedsiębiorstwo może ocenić czy zostały złamane warunki umowy z użytkownikiem i zadecydować o reakcji. Dotychczas media społecznościowe usuwały treści ekstremistyczne głównie reagując na powiadomienia ze strony użytkowników. Unikano jednak prowadzenia specjalnych, zakrojonych na szeroką skalę operacji przeciwko terrorystom.
Inicjator nowego systemu i jednoczesny szef organizacji „Projekt przeciwdziałania ekstremizmowi” (Counter Extremism Project’s) Mark Wallace uważa, że może on odegrać rewolucyjną rolę w przeciwdziałaniu propagandzie terrorystycznej w sieci. Tworząc nowe narzędzie wzorował się on na podobnym rozwiązaniu używanym do walki z pornografią dziecięcą. Program nazywany PhotoDNA analizuje pod tym kątem każde wgrywane zdjęcie na serwery Microsoftu, Facebooka i Google.
Przedstawiciele mediów społecznościowych wyrażają obawy w związku z nowym programem. Argumentują, że w Stanach Zjednoczonych brakuje definicji obrazu i filmów o charakterze terrorystycznym, co odróżnia je od dokładnie zdefiniowanej w amerykańskim prawie pornografii. Ostrzegają, że wdrożenie nowych rozwiązań może skończyć się cenzurowaniem materiałów umieszczanych przez naukowców i organizacje zajmujące się badaniem problematyki terroryzmu. Ponadto, ich zdaniem stworzenie takiej bazy danych spowoduje, że część państw na świecie może umieścić w niej informacje, które nie mają wiele wspólnego z terroryzmem, tylko są krytyczne wobec sprawujących władzę wprowadzającym tym samym cenzurę do sieci.
Na jeszcze innych problem wskazuje Seamus Hughes, zastępca dyrektora programu zwalczania ekstremizmu na Uniwersytecie George’a Washingtona. Jego zdaniem, nie należy przeceniać radykalizacji przez Internet. Większość osób staje się ekstremistami poprzez kontakt z przyjaciółmi i rodziną.