Polityka i prawo
Ministerstwo sprawiedliwości ureguluje media społecznościowe?
„Zgodnie z projektem serwisy społecznościowe nie będą mogły usuwać treści ani blokować kont użytkowników, jeśli treści na nich zamieszczane nie naruszają polskiego prawa” – informuje czwartkowa Rzeczpospolita. Czy jest to odpowiedź na zarzuty o „cenzurę ideologiczną” w mediach społecznościowych?
Najnowsze informacje odnośnie zapowiedzi resortu dostępne są w artykule Kaleta: "Nadszedł czas, żeby Polska miała regulacje chroniące wolności słowa w internecie"
Ministerstwo sprawiedliwości posiada gotowy projekt ustawy o ochronie wolności słowa, który odnosił się do walki z fake newsami, hejtem oraz regulacją mediów społecznościowych – donosi Rzeczpospolita. „Zgodnie z projektem serwisy społecznościowe nie będą mogły usuwać treści ani blokować kont użytkowników, jeśli treści na nich zamieszczane nie naruszają polskiego prawa” – czytamy w dzienniku, który dotarł do projektu ustawy mającego regulować kwestie funkcjonowania mediów społecznościowych.
„W razie usunięcia treści lub zablokowania konta użytkownik będzie mógł złożyć skargę do serwisu. Ten będzie miał 24 godziny na jej rozpatrzenie. Niezadowolony z rozstrzygnięcia użytkownik będzie mógł zwrócić się do serwisu o przywrócenie dostępu, a w razie nieuwzględnienia tego – do sądu” – poinformował swoich czytelników dziennik.
Projekt, jak donosi Rzeczpospolita, ma również dokonywać zmian w sądownictwie. Zgodnie z projektem serwis miałby dobę na rozpatrzenie skargi na bezprawną, w tym naruszającą dobra osobiste treść. Jeśli nie zrobi tego w wyznaczonym terminie, do sprawy włączy się sąd, który wyda rozstrzygnięcie w ciągu siedmiu dni. Brzmi nadzwyczaj szybko jak na polskie warunki, jednak jak wskazuje dziennik „w celu zapewnienia sprawności nowej szybkiej procedury ustawa przewiduje utworzenie w jednym z sądów okręgowych sądu ochrony wolności słowa na wzór niedawno utworzonych sądów własności intelektualnej”. Co więcej, postępowanie ma być prowadzone jedynie elektronicznie. Po skierowaniu wniosku przez użytkownika, serwis miałby być zobowiązany do przekazania materiałów do sprawy oraz stanowiska uczestników. Prawomocne postanowienie sądu miałoby być natychmiastowo wykonane. W razie niewykonania orzeczenia projekt przewiduje karę administracyjną nakładaną przez Urząd Komunikacji Elektronicznej, nawet do 8 milionów złotych.
Warto przypomnieć, że każdy z serwisów posiada swoje własne polityki odnoszące się do treści, których publikowanie jest zakazane. Jak przepisy zawarte w projekcie będą się miały do dotychczasowych treści zakazanych na serwisach, uwzględniając, że np. Facebook działa na podstawie prawa amerykańskiego? Trudno na ten moment ocenić, czy przepisy przełożą się na rzeczywiste działania oraz jakie będą kroki serwisów w odpowiedzi na tego typu regulacje, jeśli zostaną wprowadzone.
W sieci niejednokrotnie podnosiły się głosy odnośnie stosowania, ich zdaniem, cenzury na portalach społecznościowych w stosunku do prawicowych treści. Hasła te pojawiają się głównie w odniesieniu do tych najpopularniejszych mediów społecznościowych – Facebooka, YouTube'a i Twittera, które to co jakiś czas „przykręcały śrubę”, jeśli chodzi o mowę nienawiści, możliwości publikowania treści propagujących nienawiść, fake newsy oraz treści głoszące nieprawdę – jak np. w wypadku wybranych treści odnośnie wyborów prezydenckich w USA czy zmożonej pracy fact checkerów przy okazji pandemii koronawirusa. Zarzuty względem portali społecznościowej zgłaszane były również przez polityków – jak np. posła Prawa i Sprawiedliwości, Tomasza Rzymkowskiego, który w interpelacji do ówczesnego ministra cyfryzacji nawiązał do przypadków blokowania na portalu YouTube kont telewizji wRealu24.tv oraz Szymona Pękały, a także usunięcia homilii ks. abp. Marka Jędraszewskiego.
Ślepy pozew – czy wejdzie do polskiego systemu prawnego?
„Powód, którego dobra osobiste zostaną naruszone przez nieznaną mu osobę, będzie mógł złożyć pozew o ochronę dóbr osobistych bez wskazania danych pozwanego. Wystarczy podać adres URL zasobu danych internetowych, na którym zostały opublikowane obraźliwe treści, daty i godziny publikacji oraz nazwy profilu lub loginu użytkownika” – donosi dziennik. Na mocy tej instytucji to sąd będzie zobowiązany do wystąpienia do portalu społecznościowego o przekazanie danych użytkownika.
Projekt wprowadzenia „ślepego pozwu” pojawiły się w 2017 roku, jednak już wcześniej, bo w 2016 roku, kwestia ta została poruszona przez Rzecznika Praw Człowieka – Adama Bodnara. O instytucji „ślepego pozwu” we wrześniu rozmawialiśmy z mec. Elżbietą Ruchałą, która wskazała na czym rozwiązanie to mogłoby polegać: „ofiara nieprawdziwych treści mogłaby wystąpić z powództwem do Sądu bez wskazywania danych pozwanego. Powód musiałby wykazać, iż nie zna danych autora wpisu, a nadto, że podjął próbę powiadomienia autora wypowiedzi o ewentualnym procesie, dokładnie przedstawić treść wypowiedzi, przedstawić dowody na poparcie swojego roszczenia. Następnie Sąd miałby podjąć działania mające na celu ustalenie tożsamości autora wpisu” – wskazała mecenas. „>>Ślepy pozew<< pomógłby walczyć z anonimowymi wpisami, rozpowszechnianymi w przestrzeni publicznej, których celem jest obrażanie, zniesławianie czy też znieważanie innych osób. Pomogłoby to ofiarom prostowanie nieprawdziwych informacji bez konieczności wskazywania danych autora wpisu. Sprawa byłaby także rozpoznawana przez Sąd, który miałby na względzie zarówno potrzebę ochrony dóbr osobistych oraz wolności słowa” – dodała mec. Ruchała w trakcie wywiadu.
Pełna treść wywiadu przeprowadzonego z mecenas Elżbietą Ruchałą odnośnie walki z hejtem w sieci jest dostępna w artykule: Hejter - jak z nim walczyć?
Haertle: Każdego da się zhakować
Materiał sponsorowany