Reklama

Polityka i prawo

Indie: media społecznościowe są odpowiedzialne za publikowane treści

fot. dMz / pixabay
fot. dMz / pixabay

Nowe regulacje wprowadzone w Indiach nakładają na m.in. Facebook, YouTube i Twitter odpowiedzialność za treści na tych platformach. Media społecznościowe muszą ujawnić władzom w ciągu 72 godzin dane osób, które rozpowszechniają dezinformację lub godzą w suwerenność państwa.

Przepisy ogłoszone na czwartkowej konferencji prasowej przez ministra sprawiedliwości i technologii informacyjnych Raviego Shankara Prasada, zakazują publikacji treści obejmujących 10 kategorii w mediach społecznościowych.

Jeśli w mediach społecznościowych pojawią się m.in. treści zagrażające integralności, bezpieczeństwu i suwerenności Indii oraz utrzymaniu publicznego porządku i nie zostaną usunięte w ciągu 36 godzin od zgłoszenia, to te platformy zostaną pociągnięte do odpowiedzialności - tłumaczy dziennik „The Indian Express”.

Gazeta zwraca uwagę w komentarzu redakcyjnym, że media społecznościowe nie będą już korzystały z dotychczasowej ustawowej ochrony za treści publikowane przez użytkowników.

„Nie powinno być podwójnych standardów. Jeśli jest atak na Kapitol (Kongres USA - PAP), wtedy media społecznościowe popierają akcję policji” - powiedział cytowany przez „The Indian Express” minister Ravi Shankar Prasad. „Ale jeśli mamy do czynienia z agresywnym atakiem na Czerwony Fort, symbol wolności Indii, gdzie premier wciąga flagę państwową na maszt, to mamy podwójne standardy. Nie ma na to zgody” - podkreślił.

26 stycznia, kiedy przypada Dzień Republiki, grupa protestujących od listopada 2020 roku rolników wdarła się do Czerwonego Portu. Doszło do starć z policją. Poparcie dla rolników wyraziły w mediach społecznościowych m.in. piosenkarka Rihanna i aktywistka klimatyczna Greta Thunberg. Indyjskie MSZ w oficjalnym piśmie skrytykowało gwiazdę pop i działaczkę.

Tydzień później Thunberg umieściła w serwisie Twitter link do dokumentu, który zawierał informacje o reformie rolnej oraz wskazówki i plan działania kampanii aktywistów w mediach społecznościowych. Zdaniem delhijskiej policji dokument doprowadził do przemocy. Aresztowano Dishę Ravi, działaczkę klimatyczną, która miała edytować dokument.

Portal IndiaToday podał, że według policji twórcy dokumentu oraz „główna konspiratorka” mieli porozumiewać się przez popularny w Indiach komunikator WhatsApp i zażądali ich danych od Google oraz innych platform społecznościowych. Dziennik „The Hindu” zwraca uwagę, że nowe regulacje nakładają na WhatsApp obowiązek udzielenia pomocy w identyfikacji „pierwotnego twórcy niezgodnych z prawem” wiadomości w ciągu 72 godzin.

„Szyfrowanie wiadomości, które zapewnia prywatność rozmowom, przestanie w rzeczywistości istnieć” - pisze w „The Indian Express” Apar Gupta, dyrektor organizacji Internet Freedom Foundation, zajmującej się prawami cyfrowymi i prywatnością w indyjskim internecie.

„W szerszym (indyjskim - PAP) kontekście otoczenia pełnego zagrożeń internetowych, niespójnego stosowania prawa i braku jakiegokolwiek nadzoru nad działaniami kontrolnymi, wywoła to strach i autocenzurę wśród użytkowników” - twierdzi działacz, określając nowe przepisy jako „chiński model internetowej inwigilacji i cenzury”.

Zwolennicy nowych regulacji przypominają, że wśród 10 kategorii nielegalnych treści w mediach społecznościowych są również treści pornograficzne, pedofilskie, naruszające prywatność osób oraz nawołujące do przemocy ze względu na płeć, pochodzenie, rasę i wyznanie.

Na fali linczów wywołanych plotkami rozsiewanymi poprzez media społecznościowe w lipcu 2018 roku indyjski rząd wezwał WhatsApp do podjęcia odpowiednich kroków. Plotki dotyczyły często domniemanego „porywania dzieci” przez obcych lub bezczeszczenia świątyń i zabijania krów, które są ważnym elementem hinduizmu.

„The Hindu” przypomina jednocześnie, że nowe regulacje pojawiły się w czasie, gdy trwa konflikt władz z Twitterem. W czasie niedawnych protestów rolników władze nakazały usunięcie kont należących m.in. do polityków, aktywistów i znanych dziennikarzy oraz miesięcznika „The Caravan”, który opublikował relacje świadków obwiniających policję o śmierć jednego z rolników.

Zdaniem władz Twitter ociągał się z zawieszeniem niektórych kont, a następnie przywrócił je po opublikowaniu przez media m.in. wywiadów z członkami rodziny rolnika oraz filmów pokazujących rany postrzałowe. Stowarzyszenie Indyjskich Edytorów potępiło działania policji przeciw opiniotwórczemu miesięcznikowi.

„The Indian Express” zwraca uwagę w komentarzu redakcyjnym, że regulacje dotyczące mediów społecznych są konieczne, ale biorąc pod uwagę „tępe narzędzia” używane przez państwo, musi zostać zachowana równowaga.

image

 

Źródło:PAP
Reklama
Reklama

Komentarze