Reklama

Polityka i prawo

Brytyjski cyberatak na Belgacom

Fot. Adrian Pingstone/Wikipedia Commons/Domena publiczna
Fot. Adrian Pingstone/Wikipedia Commons/Domena publiczna

Stosunki dyplomatyczne Belgii z Wielką Brytanią uległy pogorszeniu po tym jak rząd brytyjski  odmówił współpracy w dochodzeniu w sprawie cyberataku na największą belgijską firmę telekomunikacyjną Belgacom. Autorem ataku miało być GCHQ (przyp. red. Goverement Communications Headquarters – Centrala Łączności Rządowej).

Według informacji medialnych przez dwa lata (do 2013 roku) brytyjskie służby wywiadowcze na polecenie rządzących szpiegowały sieci oraz systemy belgijskich przedsiębiorstw państwowych. Bruksela zaproponowała współpracę w dochodzeniu, jednak Ministerstwo Spraw Wewnętrznych Zjednoczonego Królestwa odmówiło, twierdząc, że „mogłoby to zagrozić suwerenności, bezpieczeństwu i porządkowi publicznemu Wielkiej Brytanii”. Charles Michel, premier Belgii, odmówił komentarza odnośnie postawy Londynu wobec toczącej się sprawy.  

Operacja GCHQ, jeśli zostanie udowodniona, stanie się pierwszym udokumentowanym przykładem działalności państwa w Unii Europejskiej, ukierunkowanej na potajemne włamanie się do systemu infrastruktury krytycznej innego kraju należącego do tej organizacji. Belgijskie śledztwo zostało wszczęte w odpowiedzi na oświadczenie wydane przez Edwarda Snowdena, analityka bezpieczeństwa narodowego, gdzie wśród wymienionych celów hakerskich GCHQ znalazł się także Belgacom.

Podczas dochodzenia znaleziono dowody na to, że hakerzy starali się zatrzeć ślady natychmiast po ujawnieniu raportów Snowdena  oraz potwierdzono, że w incydencie zaangażowane były brytyjskie służby wywiadowcze. Ujawniono oprogramowanie szpiegowskie zdalnie zainstalowane na komputerach w siedzibie Belgacom’u. Dokonano tego z obszaru Wielkiej Brytanii.

GCHQ prowadząc działania w ramach „Operation Socialist”  atakowało komputery pracowników belgijskiej firmy za pomocą fałszywych wiadomości Linkedln (celem były głównie osoby zajmujące się bezpieczeństwem spółki). Działania hakerskie miały również obejmować smartfony.

W raporcie sporządzonym przez belgijską prokuraturę podkreślono, iż nie ma wystarczających dowodów, aby wszcząć śledztwo przeciwko pojedynczej osobie podejrzanej o ten cyberatak. Na skutek incydentu rząd, będący większościowym udziałowcem Belgacom, wydał ok. 50 milionów euro na poprawę bezpieczeństwa kluczowych systemów.

Źródło: The Guardian

Reklama
Reklama

Komentarze