Polityka i prawo
Apple przeciwko protestującym w Hongkongu?
Apple usunęło aplikację umożliwiającą śledzenie lokalizacji protestujących oraz sił policyjnych w Honkongu, argumentując, że ułatwia ona lub wręcz zachęca do działań niezgodnych z prawem - podało BBC.
Według serwisu koncern nie poinformował, czy decyzja ta została podjęta w odpowiedzi na wniosek władz chińskich. BBC zwraca uwagę, że współtworzona przez użytkowników aplikacja z jednej strony była postrzegana jako metoda na zapewnienie bezpieczeństwa protestującym, z drugiej - jako sposób na ominięcie funkcjonariuszy policji.
Usunięta przez Apple'a z App Store aplikacja nadal jest dostepna w Google Play Store oraz internecie.
HKmap Live zbiera dane z komunikatora Telegram i informuje o miejscach patrolowanych przez policję oraz obszarach, gdzie użyto gazu łzawiącego.
Według Apple'a program pozwala użytkownikom na "unikanie sił porządkowych". Autorzy aplikacji napisali na Twitterze, że wierzą, iż decyzję podjęto w wyniku "błędu, a nie cenzury". Podkreślili, że wszystko możne być użyte w niewłaściwych celach, a stworzona przez nich aplikacja ma służyć do informacji, a nie zachęcać do łamania prawa.
Protesty w Hongkongu trwają od czerwca. Władze regionu obiecały, że wycofają kontrowersyjny projekt nowelizacji prawa ekstradycyjnego, który je wywołał, ale nie uznają pozostałych postulatów protestujących, m.in. niezależnego śledztwa w sprawie działań rządu i policji oraz demokratycznych wyborów lokalnych władz. We wtorek, gdy w Pekinie świętowano 70-lecie komunistycznej ChRL, w wielu częściach Hongkongu trwały brutalne starcia pomiędzy policją a uczestnikami protestów. 18-latek został postrzelony ostrą amunicją. Zatrzymano 269 osób.