Polityka i prawo
Niemiecka infrastruktura państwowa zagrożona atakami hakerów z Rosji
W czwartek centrala partii kanclerz Angeli Merkel stała się celem ataku hakerskiego. Według ekspertów hakerzy pochodzili z Rosji. Niemiecki kontrwywiad ostrzega przed narastającą falą ataków wymierzonych w infrastrukturę państwową.
Federalny Urząd Ochrony Konstytucji (Bundesamt für Verfassungsschutz/BfV) ostrzegł w piątek przed rosnącą groźbą ataków ze strony rosyjskich hakerów na instytucje państwowe w Niemczech. BfV, który w niemieckim systemie bezpieczeństwa narodowego pełni rolę cywilnej służby bezpieczeństwa i kontrwywiadu, nie wykluczył nawet sabotażu.
"Bezpieczeństwo informacyjne niemieckich instytucji w rządzie, administracji, nauce i badaniach naukowych jest permanentnie zagrożone" - oświadczył szef Federalnego Urzędu Ochrony Konstytucji Hans-Georg Maassen.
Szczególnie narażone na ataki są jego zdaniem podstawowe elementy infrastruktury państwa zapewniające dostawy energii elektrycznej i wody.
W czwartek podano do wiadomości publicznej, że centrala rządzącej partii CDU stała się przedmiotem ataku hakerskiego. Podobnie jak podczas ataku na sieć komputerową Bundestagu rok temu, eksperci podejrzewają rosyjskich hakerów działających ze wsparciem Kremla.
W zeszłym roku niemieckie służby specjalne rejestrowały 15 ataków dziennie na sieci komputerowe instytucji rządowych. Co dwa dni ma miejsce atak, za którym stoją prawdopodobnie służby specjalne innych państw - podał "Der Spiegel".
Właśnie BfV ostrzegł rok temu administrację Bundestagu przed atakiem hakerów posługujących się kryptonimem "Sofacy/APT 28".
Zdaniem niemieckiego kontrwywiadu ataki rosyjskich hakerów są elementem zaplanowanych na wiele lat międzynarodowych operacji, które są obliczone na pozyskiwanie informacji o strategicznym znaczeniu. Analitycy BfV uważają, że akcja "Sofacy/APT28" jest sterowana przez rosyjskie państwo.
W ocenie Hansa-Georga Maassena głównym celem rosyjskich hakerów jest zdobywanie informacji, czyli szpiegostwo. "Rosyjskie służby wykazują jednak ostatnio gotowość także do działań sabotażowych" - ostrzegł szef BfV. Wymienił operację "Sandworm" skierowaną nie tylko przeciwko instytucjom rządowym, lecz także firmom telekomunikacyjnym, koncernom energetycznym i placówkom oświatowym. "Cyberprzestrzeń stała się miejscem wojny hybrydowej otwierającej nowe możliwości dla szpiegowania i sabotażu" - zaznaczył Maassen.
Rzecznik niemieckiego MSW Johannes Dimroth powiedział, że "duże zagrożenie" atakami hakerskimi istnieje od dawna. Jego zdaniem ostatni atak na siedzibę CDU nie jest powodem do nowej oceny sytuacji. Strategia IT przyjęta w zeszłym roku przez rząd zapewnia instytucjom rządowym dobrą ochronę - ocenił rzecznik. Dimroth zastrzegł, że przyporządkowanie autorstwa ataków konkretnemu państwu jest "bardzo trudne".
Minister obrony Ursula von der Leyen zapowiedziała w zeszłym miesiącu utworzenie w ramach Bundeswehry oddziałów do walki z cyberatakami. Nowy rodzaj sił zbrojnych ma rozpocząć działalność w tym roku i być w pełni gotowy do wykonywania zadań w 2021 r. Planowana jednostka ma liczyć docelowo 13,5 tys. specjalistów z branży informatycznej.
Aby pozyskać kandydatów do "cyberarmii", von der Leyen zamierza uruchomić w szkole wyższej Bundeswehry w Monachium odpowiedni kierunek studiów. Dowództwo Bundeswehry chce przyjmować do armii rocznie 800 cywili i 700 żołnierzy będących specjalistami komputerowymi.
Haertle: Każdego da się zhakować
Materiał sponsorowany