Czy Kreml zdecyduje o wyniku wyborów w Czechach?

Rosyjska dezinformacja uderza w czeskie wybory, które obędą się pod koniec tego tygodnia. Zidentyfikowano wzmożoną aktywność prorosyjskich kanałów. Według eksperta ds. cyberbezpieczeństwa, jest to operacja dezinformacyjna Kremla, mająca pomóc w przekroczeniu progu wyborczego przez prorosyjskie partie.
W piątek i sobotę w Czechach odbędą się wybory parlamentarne. Już teraz wiadomo jednak, że nie będą przebiegały one w spokojnej atmosferze w sieci. W mediach społecznościowych odnotowano bowiem znacznie większą liczbę prorosyjskich treści niż zazwyczaj, co spowodowane jest nadchodzącym głosowaniem.
Czytaj też
Prorosyjskie wsparcie przesądzi o rządzie?
Według Jakuba Jandy, dyrektora think tanku European Values Center for Security Policy w Pradze, celem jest wsparcie niektórych partii politycznych, które wyrażają prorosyjskie poglądy. Jak powiedział w rozmowie z PAP, ich cechą wspólną jest zagrożenie, że nie osiągną 5-procentowego progu wyborczego. „Nawet drobna ingerencja może mieć poważne konsekwencje geopolityczne” - wyjaśnił.
W jego opinii, na czeskiej scenie politycznej znajdują się dwa główne rosyjskie „aktywa”. Są to konkretnie skrajnie prawicowa Wolność i Demokracja Bezpośrednia (SPD) i skrajnie lewicowy, postkomunistyczny sojusz Wystarczy! (Staczilo!), w którym najważniejszą siłą są komuniści. Oba ugrupowania są wspierane przez kremlowską propagandę.
Zdaniem eksperta partie te jawnie wspierają cele geopolityczne Kremla i sprzeciwiają się zwiększaniu nakładów na obronność. Twierdzą jednocześnie, że Rosja nie stanowi zagrożenia, nawołują do wyjścia Czech z NATO i sugerują zacieśnienie współpracy z BRICS - blokiem konkurującym ze Stanami Zjednoczonymi.
„Ugrupowania walczą o każdy głos, dlatego nawet jeśli ta operacja dezinformacyjna ma na celu wpłynięcie tylko na 1–2 proc. elektoratu, i tak może zdecydować o wejściu tych ugrupowań do parlamentu, a nawet o składzie kolejnego rządu” - zauważył Janda. W opinii eksperta zakres rosyjskiej operacji jest „dość szeroki”, a dezinformacyjne treści krążące w czeskich mediach społecznościowych są inspirowane przez strony internetowe, które dokładnie kopiują zakazane w Czechach rosyjskie media.
Według Vojtiecha Bohacza, redaktora naczelnego portalu Voxpot i współautora raportu na temat rosyjskiej dezinformacji w Czechach, kilkanaście portali „szerzących teorie spiskowe na rzecz Kremla i wspierających siły polityczne promujące rosyjskie interesy” notuje do 20 mln wejść miesięcznie. W jego opinii może się to przekładać na 500 tys. użytkowników.
To są strony popularne wśród zwolenników i polityków skrajnie lewicowych i skrajnie prawicowych ugrupowań antysystemowych, którzy powtarzają później te treści w artykułach i dyskusjach, już nie tylko w sieci, ale także w mainstreamowych mediach.
Vojtiech Bohacz, redaktor naczelny portalu Voxpot dla PAP
Czytaj też
Prorosyjskie portale z setkami tysięcy odbiorców
Do największych portali szerzących rosyjskie treści należy cz24.news, który publikuje dziennie ok. 100 artykułów, czyli tyle samo, co największe czeskie portale. 10 proc. z nich to zazwyczaj dokładna kopia tekstów Sputnika czy Strategic Culture - jak podkreśla Bohacz, strony prowadzonej przez rosyjskie służby specjalne.
Cz24.news powiela kremlowskie narracje znane także z innych krajów, które są nieprawdziwe lub wprowadzające w błąd. Należą do nich m.in. twierdzenia, że prezydent Zełenski i premier Meloni są rzekomo uzależnieni od narkotyków, że Rosja zdecydowanie wygrywa wojnę na Ukrainie, że wprowadza nową, przełomową broń czy że sankcje wymierzone w Rosję nie przynoszą efektu. Wszystkie te informacje zostały obalone lub nie znajdują potwierdzenia w wiarygodnych źródłach.
Jak podkreślił Bohacz, część tekstów publikowanych przez prorosyjskie strony jest również pisana przez samych polityków. Na przykład w tych publikacjach pojawia się Katerina Koleczna, liderka koalicji Staczilo!, a także politycy słowaccy. „Wielu z nich promuje także narrację o tym, że wybory zostaną sfałszowane, co prawdopodobnie nie w tych wyborach, ale w dłuższej perspektywie może osłabić zaufanie do państwa i systemu wyborczego” – ocenił Bohacz.
Czytaj też
TikTok napędza propagandę
Według Jandy prorosyjskie treści można także znaleźć w rolkach na TikToku, który w Czechach ma co najmniej 1,5 mln użytkowników. Rosyjska dezinformacja szerzy się tam w jego opinii dzięki kilkuset fałszywym kontom. „Oczywiście TikTok jest narzędziem totalitarnego rządu Chin, ale Państwo Środka jest sojusznikiem Rosji. Ta chińska platforma już wcześniej, np. w Rumunii, była używana do szerzenia rosyjskiej propagandy” - mówi Janda.
Obaj eksperci są zdania, że czeski rząd Petra Fiali robi niewiele, żeby zwalczać rosyjską dezinformację w sieci. „Władze obawiają się oskarżeń o próbę ograniczania wolności słowa, tymczasem wiele z tych publikacji, zawierających dosłowne tłumaczenia rosyjskich treści z mediów państwowych, można by potraktować jako naruszenie sankcji UE” - ocenił Janda.
Bohacz przyznał, że dopytywani przez niego o zwalczanie rosyjskiej dezinformacji urzędnicy odpowiadali nieoficjalnie, że nie ma politycznej woli, by się tym zająć. „Obawiają się, że przeciwnicy polityczni okrzykną ich cenzorami, a przed wyborami to jeszcze bardziej drażliwy temat” – wyjaśnił Boháč.
/PAP/MK
Serwis CyberDefence24.pl otrzymał tytuł #DigitalEUAmbassador (Ambasadora polityki cyfrowej UE). Jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected].
Cyfrowy Senior. Jak walczy się z oszustami?