Reklama

Biznes i Finanse

Polskie startupy „graczem drugoligowym”? „Jesteśmy z innej gliny”

Fot. ThisisEngineering RAEng/unsplash.com
Fot. ThisisEngineering RAEng/unsplash.com

Polskie startupy dopiero od kilku lat nabywają doświadczenie na rynkach zagranicznych. To sprawiło, że obecnie pojawiła się na czym kraju grupa osób zdolnych zarządzać biznesem technologicznym w skali międzynarodowej - podkreślili uczestnicy debaty o przyszłości technologii cyfrowych podczas kongresu Impact’21.

„Technologiczny biznes międzynarodowy z powodzeniem udaje się prowadzić z Polski” – mówił Stefan Batory, założyciel i CEO Booksy, firmy oferującej możliwość rezerwowania online wizyt w salonach kosmetycznych i fryzjerskich w kilkunastu krajach Europy, Ameryki Północnej i Ameryki Południowej oraz w Australii i RPA.

Naszedł czas na ekspansję 

„Uważamy się za firmę światową, a nie polską” – podkreślał Stefan Batory, zaznaczając, że kluczem do sukcesu międzynarodowego jest „szybkie sięgnięcie po najlepszych ludzi z całego świata”.

Według niego, 6-7 lat temu, kiedy powstawało Booksy, w Polsce było niewiele firm myślących o ekspansji zagranicznej, jednak od tamtego czasu nastąpiła wyraźna zmiana.

„To jest budujące, że obecnie założyciele firm technologicznych w Polsce mają ambicje i plany globalne. Dzięki temu polskie startupy rosną szybciej niż jeszcze kilka lat temu” – mówił szef Booksy.

Musimy wychodzić poza rynek krajowy 

Uczestnicy debaty zwracali uwagę, że przybywa w Polsce ludzi, którzy mają za sobą doświadczenia w zarządzaniu międzynarodowym biznesem i pracy w globalnych korporacjach, a to właśnie brak takich specjalistów był kilka lat temu istotnym hamulcem w globalnej ekspansji firm technologicznych z Polski.

Olena Kolikhova, menadżer ds. innowacji w EY, podkreślała, że okres pandemii okazał się przełomowy, ponieważ „wiele polskich startupów zdało sobie sprawę, że rynek krajowy nie jest wystarczająco duży i że trzeba wychodzić na rynki zewnętrzne”.

Według niej, nowe perspektywy otwierają się dla młodych firm technologicznych również dzięki nawiązaniu współpracy z międzynarodowymi funduszami inwestycyjnymi.

„EY został zasypany pytaniami od zagranicznych korporacji o rozwiązania dojrzałych startupów z Polski, co przyspieszyło ich rozwój i wyjście na rynki zagraniczne” – mówiła Olena Kolikhova.

W ocenie innych jesteśmy drugoligowcem 

Jędrzej Iwaszkiewicz, wiceprezes firmy The Heart, wspierającej założycieli polskich startupów w rozwoju i poszukiwaniu partnerów, potwierdzał, że coraz łatwiej jest znaleźć doświadczone osoby, gotowe prowadzić firmy z branży nowych technologii w skali międzynarodowej. Wręcz Polacy sami zakładają spółki, gromadzą kapitał i rozwijają biznes na w innych krajach.

Jednak – jak zaznaczył Jędrzej Iwaszkiewicz – niestety zdarza się nadal, że międzynarodowi inwestorzy traktują polskie startupy jako graczy drugoligowych. Według niego, pojawiają się oferty inwestycyjne dla polskich innowatorów, w który wprost jest zastrzeżenie, że „spółka ma nie być odpalona w Polsce i zarządzający nią mają nie być Polakami”.

Jesteśmy z innej gliny 

Max Salamonowicz, założyciel, wspólnik i CEO specjalizującej się w robotyce firmy ACR Systems, zwracał uwagę też na bariery mentalne polskich przedsiębiorców, których głównym problemem są „brak odwagi” i „zahamowania”.

„Mam wspólnika Amerykanina i widzę, że on jest ulepiony z innej gliny. On też się obawia, że nie sprzedamy naszego produktu czy nie uzyskamy finansowania, ale to jest dla niego motywujące, a nie jest tym sparaliżowany” – mówił Max Salamonowicz.

Według niego, w USA - w odróżnieniu do Polski - porażka biznesowa nie jest uznawana za kres działalności i kariery przedsiębiorcy, ale za wartościowe doświadczenie.

Najpierw bliżej, potem dalej 

Uczestnicy debaty wskazywali też, że naturalną drogą międzynarodowego rozwoju startupów powinno być zdobywanie doświadczeń i osiąganie dobrych wyników na rynku polskim, a następnie wychodzenie na rynki bliskie kulturowo – gównie w Europie, a w dalszej kolejności w USA. Jednak ekspansja poza Europę powinna być dobrze przemyślana, a na szczególnie kuszące rozmiarem i chłonnością rynki azjatyckie warto wchodzić z dużym, międzynarodowym partnerem.

Kongres Impact’21 to miejsce wymiany poglądów oraz merytorycznych dyskusji toczonych na styku biznesu, polityki, nauki i nowoczesnych technologii w kontekście „czwartej rewolucji przemysłowej”. Uczestnicy debat i spotkań poszukują rozwiązań, które mogą okazać się kluczowe w budowie potencjału rozwojowego polskiej gospodarki.


Chcemy być także bliżej Państwa – czytelników. Dlatego, jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected]. Przyszłość przynosi zmiany. Wprowadzamy je pod hasłem #CyberIsFuture. 

image
Fot. Reklama
Źródło:PAP
Reklama

Haertle: Każdego da się zhakować

Materiał sponsorowany

Komentarze

    Reklama