Reklama

Social media

Wielkie firmy internetowe zostaną uregulowane? Trwa dyskusja w Polsce i USA

Fot.  Donald Trung Quoc Don/Wikipedia Commons/CC 4.0
Fot. Donald Trung Quoc Don/Wikipedia Commons/CC 4.0

Wielkie firmy technologiczne, takie jak Twitter, Facebook czy YouTube mogą spodziewać się ściślejszej regulacji ich działania ze względu na coraz większą rolę, jaką odgrywają w polityce. Kroki w tej sprawie zapowiadają politycy w USA i w Polsce.

Zapowiedzi wprowadzenia silniejszych regulacji tworzących ramy dla funkcjonowania firm internetowych wybrzmiały po zamieszkach, do których doszło w Waszyngtonie na Kapitolu 6 stycznia br. Na Kapitol wtargnął wówczas tłum niezadowolony z wyniku wyborów prezydenckich, które w USA odbyły się w listopadzie ubiegłego roku. W wyniku zajść życie straciło pięć osób, wiele innych zostało rannych. Uczestnicy zamieszek mobilizowali się z wykorzystaniem mediów społecznościowych.

Po tych wydarzeniach, w ubiegły piątek, wiodący dostawcy platform społecznościowych, tacy jak Facebook, Instagram, Twitter, a także YouTube oraz Twitch i Reddit zablokowali konta ustępującego prezydenta USA Donalda Trumpa. Powodem było według nich to, że wpisy Trumpa mogły zachęcać szturmujących Kapitol do dalszych tego rodzaju działań.

Według cytowanego przez dziennik "Washington Post" demokratycznego senatora Richarda Blumenthala "platformy internetowe ponoszą główną odpowiedzialność za ignorowanie wielokrotnie występujących znaków ostrzegawczych i wezwań do naprawy ich działania". Amerykański senator odniósł się tym samym do kwestii wpływu platform internetowych takich jak Twitter, Facebook czy YouTube na politykę, który jego zdaniem w ostatnim czasie uwidocznił się m.in. wybuchem zamieszek na waszyngtońskim Kapitolu, do których doszło 6 stycznia.

Firmy mogły zadziałać szybciej, kiedy uczestnicy grupowali się przed szturmem na Kapitol, a nie czekać do chwili, "kiedy w korytarzach Kapitolu były już krew i rozbite szkło" - ocenił Demokrata. Jak dodał, jego zdaniem "wydarzenia te będą się powtarzać, musimy zatem skupić się w Kongresie na reformie (sektora) Big Tech (wielkich firm technologicznych - PAP".

Amerykańskie media informują, iż w związku z przetasowaniami większości w amerykańskim Senacie, Demokraci zdobywając większość, będą mieli sposobność zajęcia się reformami branży technologicznej w komisjach senackich, a także doprowadzić do głosowania nad tymi kwestiami.

Serwis branżowy Cnet przypomina, że Demokraci od dłuższego czasu wyrażali sceptycyzm wobec ogromnej władzy posiadanej przez potentatów sektora technologii internetowych takich jak Facebook, Twitter czy należący do Google'a YouTube. Partia Demokratyczna zarzuca tym koncernom m.in. bierność wobec dezinformacji przedwyborczej czy dotyczącej kwestii medycznych, a także brak działań wobec algorytmów, które niejednokrotnie promowały w serwisach społecznościowych treści zachęcające do przemocy wobec oponentów politycznych czy grup mniejszościowych.

Z koniecznością reformy prawa regulującego działanie firm internetowych zgadzają się również Republikanie. Inicjatywa nowelizacji tzw. Sekcji 230 obowiązującego od 1996 roku prawa regulującego treści dopuszczalne w mediach masowego przekazu ma silne poparcie po obu stronach amerykańskiej sceny politycznej. Obecnie prawo to, znane jako Communications Decency Act, chroni firmy technologiczne przed pozwami za treści, które umieszczają w należących do nich serwisach społecznościowych użytkownicy, gdyż firmy te nie są traktowane jak wydawcy - a jedynie usługodawcy umożliwiający komunikację cyfrową.

Republikanie ponadto zarzucają ze swojej strony platformom internetowym cenzurę treści konserwatywnych i preferencje światopoglądowe pozwalające na nierówne traktowanie materiałów prezentujących narracje liberalne. Oskarżenia tego rodzaju wobec Facebooka i Twittera wielokrotnie formułował Donald Trump.

Kwestie moderacji treści to temat, który od dłuższego czasu wybrzmiewa również w polskiej dyskusji o regulacji działalności firm internetowych, problem dostrzegają również polscy politycy. W listopadzie 2018 r. Polska stała się pierwszym krajem, który w ramach swojej administracji utworzył tzw. punkt kontaktowy pozwalający użytkownikom odwoływać się od decyzji Facebooka o moderacji i usuwaniu z serwisu treści, które firma ta uznaje za nieregulaminowe. Punkt powstał z inicjatywy Ministerstwa Cyfryzacji, które podpisało z Facebookiem specjalne porozumienie w tej sprawie.

W końcu grudnia ubiegłego roku kroki w tej sprawie zapowiedziało Ministerstwo Sprawiedliwości, we wtorek zaś premier Mateusz Morawiecki na swoim profilu na Facebooku napisał, iż internet to "najbardziej demokratyczne medium w historii, forum, na którym każdy może bez skrępowania zabrać głos". Zdaniem premiera to również "narzędzie pozwalające każdemu człowiekowi realnie wpływać na rzeczywistość, w stopniu nieznanym jeszcze kilkanaście lat temu". Jak podkreślił Morawiecki, przez brak regulacji tej sfery w internecie "zaczęły stopniowo dominować wielkie, ponadnarodowe korporacje, bogatsze i potężniejsze od wielu państw. Zaczęły one traktować naszą internetową aktywność tylko jako źródło zysku i wzmacniania globalnej dominacji, a także czuwać nad poprawnością polityczną tak, jak im się to podoba i zwalczać tych, którzy im się sprzeciwiają".

Premier zadeklarował, że "Polska będzie zawsze stała na straży demokratycznych wartości, w tym wolności słowa". Jak podkreślił, "właściciele portali społecznościowych nie mogą działać ponad prawem, dlatego zrobimy wszystko, by określić ramy funkcjonowania Facebooka, Twittera, Instagrama i innych podobnych platform". Morawiecki przypomniał, że w Polsce regulowane jest to obowiązującymi, odpowiednimi przepisami krajowymi, ale wkrótce polski rząd zaproponuje, aby podobne regulacje zaczęły obowiązywać w całej Unii Europejskiej.

Z koniecznością uregulowania wielkich platform społecznościowych po zajściach w USA zgodzili się również inni europejscy przywódcy. Zablokowanie prezydenta Trumpa jako "problematyczne" w poniedziałek oceniła kanclerz Niemiec Angela Merkel. Rzecznik rządu Steffen Seibert z kolei powiedział, że "fundamentalne prawo do wolności wypowiedzi nie może być przez nikogo naruszane, jeśli funkcjonuje w granicach ustanowionego i obowiązującego prawa, którego definiowanie nie leży w gestii platform społecznościowych".

Unia Europejska w grudniu ubiegłego roku zapowiedziała prace zmierzające do wzmocnienia regulacji firm internetowych, których rezultatem ma być Akt o Usługach Cyfrowych. Cytowany przez serwis POLITICO jeden z kluczowych uczestników prac nad nowymi unijnymi regulacjami - komisarz Thierry Breton ocenił, że "fakt, iż szef (firmy internetowej - PAP) może wyłączyć konto prezydenta USA bez jakiejkolwiek kontroli budzi absolutne zdumienie". Zdaniem Bretona "to nie tylko potwierdzenie władzy tych platform, ale również dowód na głęboką słabość tego, jak zorganizowane w cyfrowej przestrzeni jest nasze społeczeństwo".

Szef europejskiej dyplomacji Josep Borrell na swoim blogu pisał z kolei, iż Europa musi być w stanie silniej regulować zawartość sieci społecznościowych przy jednoczesnym poszanowaniu wolności słowa i wyrazu. "Nie jest możliwe, aby regulacja ta powstała głównie w oparciu o reguły i procedury prywatnych podmiotów

Źródło:PAP
Reklama

Haertle: Każdego da się zhakować

Materiał sponsorowany

Komentarze

    Reklama