Reklama

Social media

Niezależni dziennikarze zaangażowani w specjalną misję Kremla. Wypłata przychodziła PayPalem

Fot. Пресс-служба Президента Российской Федерации/Wikimedia Commons/CC 4.0
Fot. Пресс-служба Президента Российской Федерации/Wikimedia Commons/CC 4.0

Strona internetowa będąca źródłem rosyjskiej dezinformacji została zamknięta na skutek odkrycia jej złośliwego charakteru oraz rozbicia siatki fikcyjnych kont w social mediach, propagujących fake newsy. W kampanię zaangażowano nieświadomych dziennikarzy z całego świata, kusząc ich atrakcyjnym wynagrodzeniem za podjęcie współpracy. Transakcje przeprowadzano za pomocą popularnej platformy PayPal.

Jak informowaliśmy 2 września br., Facebook potwierdził usunięcie sieci 13 kont i 2 stron w ramach platformy, które były powiązane z działalnością rosyjskiej fabryki trolli – Russian Internet Research Agency (IRA) – odpowiedzialnej między innymi za przeprowadzenie kampanii wpływu podczas wyborów prezydenckich w 2016 roku w Stanach Zjednoczonych. 

Fikcyjne konta w ramach platformy prowadziły działalność polegającą na rozpowszechnianiu fake newsów i propagandy, a także zachęcaniu użytkowników do odwiedzania zewnętrznych witryn oraz zarządzaniu stronami poświęconymi określonej tematyce. Zajmowano się między innymi wewnętrznymi podziałami społecznymi w USA oraz pandemią koronawirusa. 

„Działalność ta wywodzi się z Rosji i koncentrowała się przede wszystkim na Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Algierii i Egipcie, a także innych krajach anglojęzycznych oraz państwach Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej” – podkreślił Facebook.

„Podmioty te działały w wielu serwisach internetowych i wykorzystywały fałszywe nazwiska oraz zdjęcia profilowe, generowane prawdopodobnie przy użyciu technik uczenia maszynowego, takich jak na przykład generative adversarial networks (GAN)” – wykazano w raporcie opracowanym przez koncern Marka Zuckerberga.

Fikcyjne profile podszywały się pod redaktorów serwisów informacyjnych z różnych państw, w tym Stanów Zjednoczonych. W ten sposób trollom udało się nawiązać współpracę z niezależnymi, niczego nieświadomymi dziennikarzami, którzy za wynagrodzenie tworzyli określone newsy w języku angielskim i arabskim. „Osoby stojące za tą kampanią starały się uzyskać zezwolenie na publikowanie reklam politycznych w celu wyświetlania ich w Stanach Zjednoczonych” – wskazuje Facebook.

Zgodnie z treścią raportu sieć dezinformacyjna „była na wczesnych etapach gromadzenia swojej publiczności”. Rosyjskie trolle oraz współpracujący z nimi dziennikarze publikowali materiały dotyczące globalnych wydarzeń, a także bieżącej sytuacji w określonych państwach.

Jak informowaliśmy w naszym materiale, częstym wątkiem poruszanym w rozpowszechnianych treściach były kwestie związane między innymi z: równością społeczną w USA i Wielkiej Brytanii, polityką NATO i UE, zbrodniami wojennymi oraz korupcją w krajach zachodnich, pandemią koronawirusa czy napięciami na linii Izrael-Palestyna.

Przykładem może być opublikowany na Facebooku post z „informacją” odnoszącą się do przeszłości kolonialnej Francji i jej bieżącej sytuacji. Artykuł zamieszczono z dopiskiem – tu cytat: „Francja opuściła większość swoich kolonii w Afryce w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych. To było jej oficjalne wycofanie, ale rzeczywistość jest jednak zupełnie odwrotna. Wpływ Paryża na większość tych krajów pozostaje, ponieważ jego misja wciąż trwa”.

Główną platformą w ramach której publikowano, a następnie rozpowszechniano treści była strona PeaceData. Zgodnie z jej krótkim opisem zamieszczonym w ramach witryny, jest to „globalna platforma informacyjna”.

„Naszym celem jest rzucanie światła na globalne problemy i zwiększanie świadomości na temat korupcji, kryzysu środowiskowego, nadużywania władzy, konfliktów zbrojnych, aktywizmu i praw człowieka” – czytamy na stronie PeaceData. „Omawiamy historie, które są niewypowiedziane lub ukryte przed opinią publiczną” – stwierdzono w krótkim opisie platformy.

W rzeczywistości witryna stanowiła kanał rozpowszechniania dezinformacji. Po nagłośnieniu sprawy przez Facebooka, media i rozpoczęciu oficjalnego śledztwa przez służby bezpieczeństwa witryna została zamknięta, o czym poinformowano za pomocą specjalnego komunikatu na stronie PeaceData:

Twórcy platformy odwołali się przede wszystkim do powszechnego prawa do wolności słowa. Ich zdaniem zagraniczne służby oraz „wielcy świata medialnego” zwyczajnie próbują „uciszyć” PeaceData, naruszając tym samym fundamentalne zasady przynależne każdemu człowiekowi. To właśnie mają uwypuklić słowa: „Strzeż swoich praw! Walcz o swoją wolność!”. Całość została uzupełniona wymowną grafiką.

Nathaniel Gleicher, szef ds. cyberbezpieczeństwa Facebooka, powiedział na łamach NBC News, że odkryta platforma jest najprawdopodobniej przejawem działań Rosji, która szykuje się do przeprowadzenia kampanii dezinformacyjnej wymierzonej w zaplanowane na listopad wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych. „Rosyjscy aktorzy próbują uderzyć w wybory w 2020 roku i debatę publiczną w USA. Starają się być kreatywni” – podkreślił przedstawiciel giganta.

Specjalista Facebooka zaznaczył jednak, że tego typu działania obecnie są już zdecydowanie mniej skuteczne. „Możesz prowadzić głośną kampanię wpływu, taką jak ta, którą widzieliśmy w 2016 roku, i bardzo szybko dasz się złapać” – wyjaśnił.

Sprawą zajęła się również firma Graphika, która potwierdziła, że operacja była skierowana głównie do postępowych i lewicowych grup w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii. W swoim raporcie, firma przedstawiła facebookowe i twitterowe profile osób, które identyfikowały się, jako zespół redakcyjny PeaceData. Analiza zdjęć profilowych wykazała, że zostały one stworzone przy wykorzystaniu oprogramowania opartego na sztucznej inteligencji.

Twitter potwierdza i banuje

Również władze Twittera poinformowały o zawieszeniu 5 kont, które zostały powiązane z rosyjskimi podmiotami państwowymi. Platforma jednoznacznie wskazała, że działały one na rzecz PeaceData i propagowania jej materiałów.

„Tweety z kont połączonych z Rosją były niskiej jakości i o charakterze spamerskim, a większość tweetów z tych kont otrzymała niewiele, jeśli w ogóle, polubień lub retweetów” – czytamy w oficjalnym komunikacie Twittera. Jak dodaje gigant mediów społecznościowych, profile zostały szybko zidentyfikowane i usunięte.

Równocześnie platforma zadeklamowała, że w przyszłości wszystkie linki do treści zawartych na stronie PeaceData będą blokowane w celu uniemożliwienia ich dalszego udostępniania. Wezwała również rządy państw do powstrzymywania się od tego typu praktyk, ponieważ są one antydemokratyczne.

„Próby manipulowania naszymi usługami w celu podważenia zasad demokracji – zarówno przez podmioty zagraniczne, jak i krajowe – spotkają się ze ścisłym egzekwowaniem naszej polityki” – podkreśliły władze Twittera w komunikacie.

Ben Nimmo, specjalista firmy Graphika, zwrócił uwagę na fakt, że zbliżające się wybory w Stanach Zjednoczonych nie były jedynym celem złośliwej kampanii, choć z pewnością znajdują się w centrum zainteresowania Moskwy. „Wygląda na to, że operacja miała na celu podzielenie wyborców Partii Demokratycznej, IRA próbowała zrobić to samo co w 2016 roku” – zaznaczył ekspert w rozmowie dla NBC News.

Amerykański dziennikarz, który stworzył kilka materiałów dla PeaceData podkreślił, że „nie był świadomy” tego, iż Rosja odpowiada za działanie platformy. Jak dodał, oferta złożona przez witrynę była „trudna do odrzucenia”, zwłaszcza w czasach, gdy wielu dziennikarzy ma problemy ze znalezieniem pracy.

„Wysłali do mnie wiadomość na Twitterze i powiedzieli: >Hej, czy chcesz dla nas pisać? Damy ci 200 dolarów za artykuł<” – przedstawił sytuację na łamach NBC News dziennikarz, który pragnie pozostać anonimowym. „Straciłem pracę na skutek pandemii koronawirusa i desperacko szukałem pieniędzy tylko na opłacenie czynszu” – dodał.

Przelew PayPalem

Business Insider dotarł do innych dziennikarzy, którzy zostali zaangażowani w rosyjską kampanię dezinformacyjną. Potwierdzili oni doniesienia o ofercie w wysokości 200 dolarów za artykuł. W rzeczywistości  jednak otrzymywali jedynie połowę z deklarowanego wynagrodzenia. Środki wypłacano za pomocą platformy PayPal, a każda transakcja była połączona z oddzielnym kontem Gmail.

Władze firmy po otrzymaniu listy kont powiązanych z rosyjską działalnością zidentyfikowały podejrzaną aktywność i podjęły decyzję o ich zablokowaniu. „PayPal aktywnie bada tę sprawę. Podjęliśmy szybkie działania w celu ograniczenia kont, o których mowa” – przytacza stanowisko PayPal Business Insider.

Warto zaznaczyć, że firma posiada wewnętrzny zespół odpowiedzialny za wykrywanie, badanie i reagowanie na niezgodne z prawem działania w ramach platformy. PayPal angażuje się również we współpracę z organami ścigania w celu zwalczania złośliwych działań i nielegalnych transakcji.

Reklama

Haertle: Każdego da się zhakować

Materiał sponsorowany

Komentarze

    Reklama