Reklama

Andrzej Kozłowski: Odwołując się do Pana doświadczeń jako dyrektora MI6, chciałbym zapytać, jak era cyfrowa wpłynęła na pracę agencji wywiadowczych.

Nigel Inkster: Mamy do czynienia z wielowątkowym procesem, który dopiero niedawno się rozpoczął. Po pierwsze  cyfrowa era daje głównym zachodnim agencjom wywiadowczym skupionym wokół Sojuszu Pięciorga Oczu (ang. FiveEyes) nowe możliwości zbierania danych. Dzieje się tak, ponieważ wiele osób przyjęło nowoczesną technologię, nie zdając sobie sprawy z podatności i zagrożeń, jakie ona ze sobą niesie. Są też jednak i negatywne aspekty rewolucji cyfrowej dla pracy wywiadu, które powodują, że pewne formy operacji specjalnych będą coraz bardziej skomplikowane do przeprowadzenia. Moim zdaniem rosnąca popularność biometrii, rozpoznania twarzy i nieuchronne stworzenie cyfrowej bazy danych czynią tradycyjną pracę wywiadowczą, która oparta jest m.in. na posługiwaniu się wieloma dokumentami tożsamości, coraz trudniejszą. Trzecim aspektem jest sprawa zmniejszającej się różnicy technologicznej między państwami zachodnimi i ich służbami a innymi krajami. Przez ostatnie 400 lat to Zachód dysponował przewagą technologiczną nad resztą planety. Ta przewaga obecnie maleje i proces ten przebiega szybko. Ona wciąż istnieje, ale jest mniejsza niż dekadę temu.


A.K.: Wspomniał Pan, że obecnie żyjemy w cyfrowym świecie. Czy w takim razie jest tutaj cały czas miejsce dla klasycznego wywiadu (HUMINT) takiego jak MI6?

N.I.: Oczywiście jest i zawsze będzie. HUMINT w wielu aspektach jest wciąż przydatny, w szczególności, kiedy zdobycie informacji z wykorzystaniem SIGINT jest trudne bądź niemożliwe chociażby z powodu wykorzystania trudnego do złamania szyfrowania. To rozwiązanie wówczas staje się coraz bardziej popularne. W wielu miejscach znaczenie HUMINT nawet wzrośnie. Jeżeli próbujesz włamać się do systemu lub sieci, najlepszą opcją wciąż jest pozyskanie źródła wewnątrz organizacji, co ułatwia dostęp do interesujących informacji. Są też konkretne przykłady prowadzenia działalności wywiadowczej, które mogą być przeprowadzone tylko przez człowieka, jak np. informacje pochodzące od konkretnej osoby, która mówi o tym, jak ona albo państwo, które reprezentuje, postrzega sytuację międzynarodową i występujące problemy.

A.K.: Chciałbym zapytać o współpracę wewnątrz społeczności wywiadu w Wielkiej Brytanii między GCHQ odpowiedzialnym z SIGINT i MI6 odpowiedzialnym za HUMINT. Jak ona przebiega?

N.I.: Oczywiście współpraca między różnymi organizacjami zawsze może być efektywniejsza. Część wykonywanej pracy nie może odbyć się bez współpracy z drugą agencją. Przykładem jest tutaj walka z terroryzmem, gdzie obserwujemy współpracę policji z agencjami wywiadu, wykorzystując wszystkie dostępne zasoby do walki z tym zagrożeniem.

A.K.: Część z dokumentów ujawnionych przed Edwarda Snowdena dotyczyła działalności brytyjskiego wywiadu. Jak Pan klasyfikuje działalność Edwarda Snowdena?

N.I.: Czyny popełnione przez Edwarda Snowdena przyniosły poważne straty zachodniej społeczności wywiadowczej, a w szczególności jej zdolności do pozyskiwania danych. Nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Należy dodać, że niektóre z informacji, które ujawnił Snowden, wcześniej czy później zostałyby opublikowane. Byłoby jednak lepiej, gdyby stało się to później niż wcześniej. Innym aspektem tej afery jest sposób przedstawiania tych kwestii w mediach zachodnich, w których priorytetem stały się informacje o masowym podsłuchu. To stworzyło błędne przeświadczenie, że zachodnie agencje wywiadu radioelektronicznego są wszystkowidzące i wszystkowiedzące i mogą kolekcjonować olbrzymie ilości danych. Oczywiście w pewnym stopniu mogą to robić, ale maksymalna ilość danych, które są w stanie zebrać, to 1 czy 2 proc. Jest to więc bardzo mylące podejście do tematu. Główny problem ze Snowdenem jest taki, że był on asystentem administratora i widział wszystkie rzeczy z takiej właśnie perspektywy, i nie był w stanie dostrzec szerszego kontekstu.

Snowden nie rozumiał różnic pomiędzy programami zbierania danych, które były tworzone w teorii i tymi operacyjnymi. On również nie zauważył i nie rozumiał ograniczeń prawnych. Kiedy pojawiły się informacje o PRISM i innych narzędziach masowego zbierania danych, to reakcją wszystkich organizacji zajmujących się ochroną prywatności i wolności słowa było oburzenie i twierdzenie, że to wszystko było nielegalne. Potem problem ten został ponownie przeanalizowany i stwierdzono, że jednak wszystko odbywało się zgodnie z obowiązującymi przepisami. Prawo zawsze regulowało te mechanizmy, które były i są ciągle poprawiane. To nigdy nie był Dziki Zachód.

A.K.: Z raportu Izby Reprezentantów wynika, że Edward Snowden przekazywał informacje o amerykańskim wojsku i wywiadzie stronie rosyjskiej. Czy w takim razie możemy go nazywać szpiegiem?

N.I.: Myślę, że jest to otwarte pytanie. Nie wiem, czy Edward Snowden został zrekrutowany jako szpieg dla Rosji czy Chin. Jeżeli jednak przekazywał tajne materiały, które naraziły amerykańskie bezpieczeństwo Rosji to myślę, że tak - możemy go nazywać szpiegiem.

Rozmowa z Nigelem Inksterem miała miejsce, podczas II Europejskiego Forum Cyberbezpieczeństwa – CYBERSEC.

Czytaj też: Snowden od początku był rosyjskim agentem?

 

Reklama
Reklama

Komentarze