Rosyjskie trolle internetowe wyłudzały dane osobowe Amerykanów podczas operacji informacyjnych zorientowanych na wywarcie wpływu na procesy polityczne w USA - podał w czwartek dziennik The Wall Street Journal. Chodzi przede wszystkim o biznesmenów.
W początku 2017 roku właścicielka salonu kosmetycznego Ajah Hales, a także inne osoby prowadzące firmy w rejonie amerykańskiego Cleveland, otrzymały zapytania za pośrednictwem swoich stron firmowych na Facebooku o szczegóły danych osobowych płynące od konta o nazwie "Black4Black". W zamian Hales oraz inni właściciele firm mieli otrzymać "darmową promocję lokalną" dla swoich przedsiębiorstw w mediach społecznościowych za pośrednictwem nowo utworzonego zrzeszenia firm należących do czarnoskórych biznesmenów.
Ajah Hales zdecydowała się udostępnić podstawowe informacje na temat swojej firmy, a także dane na temat pokrewnych przedsiębiorstw z regionu, wraz z numerami telefonów, adresami e-mail oraz stronami internetowymi ich właścicieli. "Byłam bardzo zainteresowana promocją, o której mi powiedziano" - stwierdziła.
Niemal rok później Hales, razem z innymi osobami, dowiedziała się że "zrzeszenie Black4Black", a także inne, bardzo popularne podobne "organizacje", na przykład "BlackMattersUS", były pośród setek kont na Facebooku i Instagramie, które założyła prokremlowska agencja Internet Research Agency celem zaangażowania w amerykańską politykę.
Tworzenie fałszywych organizacji to tylko jeden z wielu przykładów działań rosyjskich trolli, które stanowiły część operacji informacyjnych wymierzonych w amerykańskie społeczeństwo. Jak wykazało śledztwo dziennikarskie "WSJ", wiele z nich było nakierowane na gromadzenie danych osobowych Amerykanów, jak i informacji o prowadzonych prez nich przedsiębiorstwach. Rosjanie zdobywali dane m.in. poprzez fałszywe organizacje probiznesowe, jak i fałszywe petycje dotyczące spraw ważnych dla lokalnych aktywistów.
Nie jest jasne, w jakim celu były zbierane te dane. Zdaniem analityków cyberbezpieczeństwa, mogły one wielokrotnie służyć do kradzieży tożsamości bądź budowania szerszego wpływu politycznego, który nie zakończył się wraz z datą wyborów prezydenckich w 2016 roku. Wyjaśnieniem sprawy zajmuje się prokurator specjalny Robert Mueller.
Śledztwo Muellera w ubiegłym miesiącu wykazało, że dane uzyskane w opisany wyżej sposób mogły służyć nie tylko do otwierania fałszywych kont PayPal służących do przekazywania środków pieniężnych, ale też do produkcji fałszywych dokumentów (na przykład praw jazdy), zamieszczania wiarygodnie wyglądających komentarzy w mediach społecznościowych i nabywania reklam na platformach internetowych w czasie poprzedzającym wybory w 2016 roku. Zdaniem zespołu Muellera operatorzy stron Internet Research Agency na Facebooku dysponowali listą około 100 nazwisk Amerykanów, wraz z informacjami o ich poglądach politycznych. Miała ona służyć "monitorowaniu wysiłków na rzecz rekrutacji" kolejnych trolli, tym razem - spośród niczego nieświadomych obywateli USA, takich jak Maurice Bright, który służył jako źródło dla Rosjan operujących stroną "Black4Black", ucząc samoobrony w społeczności lokalnej i przekazując dane uczniów do organizacji kremlowskich trolli.
Rosja tymczasem zaprzeczyła próbom jakiegokolwiek wywarcia wpływu na amerykańskie wybory. Wybrany w 2016 roku prezydent Donald Trump stwierdził, że osoby pracujące przy jego kampanii wyborczej nie miały jakichkolwiek związków z Moskwą.
Rzecznik Facebooka, który jest również właścicielem serwisu fotograficznego Instagram, stwierdził, że firma pozwala obecnie użytkownikom na sprawdzenie, czy polubili jakiekolwiek strony zidentyfikowane jako należące do rosyjskich trolli bądź czy podejmowali z nimi interakcje. Narzędzia Facebooka nie pozwalają jednak użytkownikom serwisu sprawdzić, czy podali Rosjanom swoje osobiste informacje lub czy angażowali się w prywatną wymianę wiadomości z administratorami takich stron.
Należący do Marka Zuckerberga Facebook wraz z innymi firmami technologicznymi spotkał się z falą silnej krytyki ze względu na aktywność rosyjskich trolli na swojej platformie. Giganci technologiczni obiecali opinii publicznej, że zrobią wszystko, aby zapobiec wpływom na kolejne wybory w USA. Jednym z działań, które w tym celu podjął Facebook, jest zatrudnienie dodatkowych 10 tys. moderatorów treści. Firma podjęła również decyzje o konieczności weryfikacji osób, które będą chciały na Facebooku wykupić reklamy o tematyce politycznej bądź promować treści dezinformujące.