Reklama

Social media

Psychologia kluczem do zwalczania dezinformacji?

fot. pxhere.com
fot. pxhere.com

Wrażliwe demokracje w przeciwieństwie do tych dojrzałych, inaczej reagują na szkodliwe działania informacyjne - czytamy w raporcie amerykańskiego think tanku. Kluczem do poznania sposobów rozprzestrzeniania się fake newsów oraz warunków sukcesu kampanii informacyjnych, zdaniem autorów, leży w poznaniu aspektów ludzkiej psychologii, które warunkują w jaki sposób jednostki i całe społeczeństwa są podatne na szkodliwe kampanie informacyjne.

W ramach raportu „Jak nasz sposób myślenia napędza dezinformację” przygotowany przez amerykański think tank National Endowment for Democracy, badacze skupili się na odpowiedzi na pytanie - dlaczego „konsumenci” pod wpływem dezinformacji odrzucają inne źródła informacji? Naukowcy jako główny wniosek wskazują że skuteczność dezinformacji może być związana z wrodzonymi aspektami ludzkiej psychologii, jednak jak jednocześnie podkreślają nie oznacza to, że społeczeństwa demokratyczne są całkowicie bezsilne względem prowadzonych przez przeciwników kampanii informacyjnych. Jak przewidują badacze, w przyszłości możemy spodziewać się, że technologie będą miały taki potencjał tworzenia fałszywych informacji, że manipulacja z pewnością stanie się jeszcze bardziej skuteczna. Dlatego też konieczne jest wypracowanie mechanizmów (obowiązkiem tym autorzy obarczają społeczeństwo, dziennikarzy oraz „innych interesariuszy”)  aby sprostać 5 głównym wyzwaniom. 

Zdaniem badaczy społeczeństwo wykazuje aktywne i pasywne zapotrzebowanie na dezinformacje, co stanowi pierwsze z zaprezentowanych w raporcie wyzwanie. Zapotrzebowanie pasywne, czyli niewymagające świadomego rozumowania ze strony jednostki oraz aktywne w którym czytelnik czynnie podejmuje działania, aby wypracować wnioski poprzez procesy poznawcze. Zapotrzebowanie na dezinformacje jest w szczególności istotnym czynnikiem względem społeczeństw, które są głęboko spolaryzowane i cechują się niskim zaufaniem do mediów. 

W ramach pasywnego czynnika, bardzo dużą rolę odgrywa wirusowość rozprzestrzeniania się treści. Zdaniem autorów zauważono, że znacznie częściej rozprzestrzeniają się treści, które wywołują skrajne emocje takie jak strach, odraza, podziw i gniew. Nośniki właśnie tych emocji rozprzestrzeniają się szybciej niż informacje wywołujące smutek. Zjawisku dezinformacji, jak podkreślają autorzy, znacznie sprzyja chęć dzielenia się za pośrednictwem sieci informacjami, które potencjalnie mogą wywołać reakcje emocjonalną niż chęć dzielenia się prawdziwymi informacjami. Znaczenie ma też częstotliwość z jaką użytkownik jest eksponowany na fałszywą informację – podświadoma podatność na fake newsa będzie skuteczniejsza jeśli będzie demonstrowany z dużą częstotliwością. Predyspozycje naszych uwarunkowań psychologicznych warunkują, że większa ekspozycja na fałszywe informacje może sprawić, że będą one się wydawały bardziej wiarygodnie. Odrobinę inaczej sytuacja wygląda w wypadku osób, które wykazują aktywne zapotrzebowanie na dezinformacje. Użytkownicy Ci wchodząc w interakcje z informacjami narażeni są na wiele uprzedzeń – w tych mechanizmach autorzy stwierdzają, że liczą się dwie motywacje kierunkowe: chęć osiągnięcia konkretnego wniosku oraz chęć osiągnięcia najdokładniejszego wniosku. Eksperci zwracają również uwagę na towarzyszące dezinformacji zjawisko „fałszowania preferencji” które ma miejsce, gdy ludzie zaciemniają swoje prawdziwe opinie ze względu na presję społeczną.

Eksperci w raporcie zwrócili również uwagę na konieczność wykorzystywania osiągnięć psychologii w inicjatywach fact-checkingowych. Koniecznie jest poznanie mechanizmów, którymi kierują się osoby (konsumenci informacji), którzy są zainteresowani określoną narracją polityczną, u których istnieje możliwość odrzucania informacji naprawczych (czyli informacji dementującej fake newsa). Autorzy wykazują konieczność kontynuacji badań w tym zakresie, aby poznać mechanizmy psychologiczne tego zagadnienia by lepiej komunikować się z trudnymi do przekonania odbiorcami.

Kolejnym wyzwaniem, na który zwrócono uwagę w raporcie jest nieufność społeczeństw wobec mediów i umiejętność korzystania z nich. Dlatego też po raz kolejny (argument o konieczności edukacji podnoszony jest regularnie), autorzy wskazują na konieczność podjęcia wysiłków na rzecz rozwijania umiejętności w tym zakresie. W wypadku tego wyzwania naukowcy zwracają uwagę na bardzo ważną rolę edukacji na rzecz budowania umiejętności korzystania, z mediów, które w ich opinii powinny stać na 5 filarach - udział młodych ludzi, szkolenie nauczycieli i włączenie tego zagadnienia w podstawy programowe, wsparcie rodziców, inicjatywy polityczne i budowanie bazy dowodów. Zwrócili, jednakże uwagę na dwutorowość opinii w zakresie budowania podstaw edukacyjnych. Jak określili niektórzy eksperci chwalą umiejętność korzystania z mediów jako drogę do oceny fałszywych informacji, inni zaś twierdzą, że niesłusznie nakłada ona na jednostkę ciężar, w przeciwieństwie do platform mediów społecznościowych, decydentów lub ekspertów społeczeństwa obywatelskiego.

Badacze jako ostatnie wyzwanie wskazali na pogłębienie kryzysu dezinformacyjnego poprzez nowe technologie, do których zaliczyli w szczególności media syntetyczne, wirtualną i rozszerzoną rzeczywistością a także biometryczny masowy nadzór. Technologie te zdaniem badaczy mają potencjał na pogorszenie tego kryzysu na wiele sposobów. Wskazali w szczególności na technologię deepfake oraz Big Data które pozwalają przenieść dezinformację na wyższy poziom.

Dezinformacje należy traktować jako zjawisko globalne, wykazują autorzy raportu jednocześnie wykazując, że młode i „wrażliwe” demokracje zasługują również na pogłębione badania z uwagi, że dotychczas eksperci koncentrowali się na badaniu dojrzałych demokracji. Zdaniem badaczy konieczne jest uwzględnienie globalnego kontekstu.

Warto podkreślić, że raport, pomimo że w większości punktów wykazuje te same wnioski, które podniesione zostały już w wielu opracowaniach, zwraca uwagę na bardzo ważny aspekt psychologiczny, często pomijany w rozważaniach nad zjawiskiem dezinformacji.  Problem nad tym na czyje barki powinien zostać położony obowiązek walki z dezinformacją, na który zwrócili uwagę eksperci w raporcie, jak dotychczas, nie znalazł rozwiązania. Tak jak wydaje się, że trudno jest wymagać od pośredników w przekazywaniu informacji – platform społecznościowych ponoszenia pełnej odpowiedzialności za walkę z tym zjawiskiem – należy pamiętać, że jest to medium, w którym każdy użytkownik tworzy i przekazuje treści, to w szczególności warto podnieść kwestie chociażby licznych oskarżeń o cenzurę i ograniczania wolności słowa. Takie podejście, przy jednoczesnej próbie ściągnięcia całkowitej odpowiedzialności z użytkownika sieci z konieczności krytycznego myślenia wydaje się być abstrakcyjnym pomysłem i co najważniejsze przyczynia się do budowania społeczeństwa nastawionych jedynie na bezmyślne przyjmowanie „serwowanych” informacji. Oczywiście nie należy również zwracać się w radykalnie odmiennym kierunku i  pozostawiać użytkownika bez wsparcia w tej walce. Idealny ekosystem walki z dezinformacją powinien być oparty na racjonalnej, opartej na dialogu i racjonalnych wymaganiach współpracy pomiędzy platformami społecznościowymi, podmiotami odpowiedzialnymi za tworzenie regulacji prawnych, podmiotami zajmującymi się fact-checkingiem oraz podmiotami odpowiedzialnymi za edukację, odpowiedzialnymi za kształtowanie umiejętności w najważniejszym elemencie sytemu – człowieku.

Reklama

Komentarze

    Reklama