Reklama

Social media

#CyberMagazyn: Zoom zombie, depresja facebookowa. Dlaczego warto wylogować się do życia?

fot. Mo/ Unsplash/ Domena publiczna
fot. Mo/ Unsplash/ Domena publiczna

Do higieny cyfrowej podchodzimy podobnie jak do zmian klimatycznych, przepisów drogowych i szczepień - z ryzykowną nonszalancją. Młodsi wyśmiewają hasło: „wyloguj się do życia”. Starsi chwalą się kilkunastogodzinnym dniem pracy, co w pandemii często oznacza bycie przyklejonym do ekranu. W tym samym czasie psychologowie i psychiatrzy biją na alarm, a technooptymiści apelują o odpowiedzialność. 

Dłoń kilka sekund błądzi po prześcieradle, po czym niespokojnie sunie pod poduszkę. Jeśli nie napotka znajomego kształtu, nerwowo wyrywa się w kierunku nocnego stolika. Jest. Gładki, chłodny ekran rozświetla się, rozpoznając twarz. Wyświetlacz wyrzuca pierwsze powiadomienie, a mózg pierwszy strzał dopaminy. Można otworzyć oczy.

Telefon jest pierwszą rzeczą, którą większość z nas bierze do ręki zaraz po przebudzeniu i ostatnią, którą odkłada, zasypiając.

Według badań Infuture Institute, co czwarta osoba mierzy się z uzależnieniem od internetu i mediów społecznościowych. 55 proc. Polaków przed snem surfuje w sieci, a 20 proc. rozmawia ze znajomymi za pośrednictwem mediów społecznościowych zanim zaśnie. W łóżku, w łazience, w tramwaju, w pracy, przy kasie, podczas obiadu, za kierownicą, podczas zabawy z dziećmi i po seksie - scrollujemy. Nieustane podłączenie, obsesyjne sprawdzanie nowości w sieci - wewnętrzny przymus, który łatwo zracjonalizować. Łatwo, ale czy warto?

Technologia nas rozwija? Niekoniecznie

Żyjemy w przekonaniu, że technologia informacyjna nas rozwija. Tymczasem w przypadku korzystania z cyfrowych mediów, jak w przypadku ekonomii, mamy do czynienia z efektem św. Mateusza. Zasada socjologiczna stworzona przez Roberta Mertona wzięła swoją nazwę od cytatu Ewangelii Św. Mateusza: „Każdemu bowiem, kto ma, będzie dodane, tak że nadmiar mieć będzie. Temu zaś, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma”.

W przypadku technologii oznacza to, że jej upowszechnienie nie jest równoznaczne z wyrównaniem szans edukacyjnych. Przeciwnie, mamy do czynienia z pogłębiającymi się podziałami. Osoby z większą wiedzą i doświadczeniem, potrafią lepiej wykorzystać dostępne zasoby i rozwijają się intelektualnie. Osoby o mniejszej wiedzy, często ograniczają się do prostych operacji i popadają w intelektualny regres. Problem - jak lubimy zakładać- nie obejmuje wyłącznie młodych.

image
Fot. Ludovic Toinel/ Unsplash

Zanurzeni dorośli, zaniepokojone dzieci

Panika moralna dotycząca uzależnień od technologii spada na dzieci i nastolatków. Tymczasem z badań Common Sense Media, organizacji wspierającej rozwój młodych w świecie technologii, wynika, że dzieci muszą walczyć ze smartfonem o uwagę rodziców. Podczas gdy rodzice czują się coraz bardziej przywiązani do swoich komórek, postawy wśród nastolatków idą w przeciwnym kierunku. Odsetek rodziców, którzy czuli się uzależnieni od swoich urządzeń, w ciągu trzech lat wzrósł do 45 z 27 proc., podczas gdy odsetek nastolatków, którzy mówili to samo, spadł z 50 do 39 proc.

Według badań PEW Research Center, użytkownicy Generacji X są bardziej uzależnieni od internetu niż milenialsi. Nie chodzi o kolejną rywalizację pokoleniową. Rzecz w tym, by uświadomić sobie, że niebezpiecznie związki z technologią może mieć każdy, niezależnie od metryki. Wpływają one na wielu z nas. Jak?

Niebezpieczne związki: techno-wyczerpanie, techno-ja

Technologia nie tylko nas kontroluje, ale też zmienia naszą tożsamość - ostrzega w swojej najnowszej książce analityczka trendów, Natalia Hatalska.

Technoself to określenie na nową, zapośredniczoną technologicznie, tożsamość człowieka. Jest to „ja” inne od tego, które reprezentujemy w świecie fizycznym. Nasza reprezentacja online bywa pozbawiona tego, co ludzkie. Zadziwiająco upodabnia się do zbudowanej zerojedynkowo przestrzeni wirtualnej, w której przebywa. Co to oznacza w praktyce? W sieci zmniejsza się nasz poziom empatii, budujemy płytsze relacje i często traktujemy innych przedmiotowo. Jak działa sprzężenie zwrotne funkcjonowania takiej osobowości? Jeszcze nie wiadomo, ale polaryzacja społeczna nie jest dobrą wróżbą.

Wiadomo natomiast, że technologie informacyjne skutecznie odbierają satysfakcję z czasu spędzanego poza nimi. Oddajemy im więc chwile, który pierwotnie przeznaczaliśmy na sen, spotkania z przyjaciółmi i aktywność fizyczną. W zamian otrzymujemy techno-wyczerpanie czyli chroniczną drażliwość, zaburzenia uwagi, marazm, apatię, stan bycia jednocześnie pobudzonym i zmęczonym. Dlaczego?

image
Fot. Ari He/Unsplash.

Dopamina, dopamina

Mózg robi to, do czego ewoluował przez setki tysięcy lat. W przeszłości nasi przodkowie musieli być czujni i szybko reagować na wszystkie możliwe bodźce, by przeżyć. Mózg rozwijał się w tamtych okolicznościach i wyrzutem dopaminy nagradzał wyczulenie na wszystko, co dzieje się wokół. Motywował w ten sposób do wytężenia uwagi. Dziś z tego mechanizmu korzystają media społecznościowe, a bodźcem do wyrzutu dopaminy są... powiadomienia.

Mózg szuka nowych informacji, zwłaszcza tych naładowanych emocjonalnie i związanych z niebezpieczeństwem. Każde powiadomienie odbiera jako powód do uwolnienia „hormonu szczęścia”. Przeskakujemy z okienka w okienko w poszukiwaniu kolejnego strzału. Czytamy pobieżnie fragment artykułu, by przeskoczyć do zakupu nowych butów. Nie zdążymy ich kupić, bo właśnie ktoś odezwał się na messengerze, a to już kolejny strzał i kolejny trop do sprawdzenia.

Polecamy: #CyberMagazyn: Życie w sieci. Stan wirtualnej czujności

Z czasem jednak mózg przyzwyczaja się do bodźców i potrzebuje ich coraz więcej. Coraz trudniej regulować swój nastrój, uwagę i pobudzenie w inny sposób niż obsesyjnym sięganiem po telefon. Przebodźcowanie powoduje jednocześnie redukcję receptorów dopaminy, co oznacza mniej odczuwanej przyjemności.

To, że po wielu godzinach podłączenia do sieci bywamy rozdrażnieni i zdekoncentrowani, przestaje dziwić. Jak jest świadomością potrzeby higieny cyfrowej?

"Jest niska i niestety powierzchowna. Większość dorosłych osób zdaje sobie sprawę z konieczności przywrócenia kontroli czasu i jakości czasu spędzanego w rzeczywistości cyfrowej, jednak niewielka liczba osób jest gotowa to zrobić. Powstrzymywanie się od używania nowych technologii to wysiłek, na który duża część nie jest gotowa. Gdyby cyfrowa higiena nie wymagała takiego wysiłku, być może byłaby bardziej popularna" - mówi psycholożka i psychoterapeutka, specjalistka od e-uzależnień Joanna Flis.

Dodaje, że pojawia się u niej bardzo dużo klientów, którzy nieprawidłowo korzystają z nowych technologii. "Najczęściej jest to problem z nadużywaniem wielu form cyfrowych narzędzi, od telefonu po gry, czy media społecznościowe. Za każdym z tych problemów stoi niezaspokojona potrzeba: przynależności, akceptacji, sprawczości czy nowości i stymulacji. Ludzie uzależniają się od tych rzeczy, które pozwalają im szybko zaspokoić posiadane frustracje. Czasem radzą sobie w ten sposób wieloma deficytami, rzeczywistość wirtualna nam to często umożliwia" - dodaje.

Mózg nie nadąża

Przyjemnie nie myśleć o konsekwencjach, dopóki nas nie dopadną. Tymczasem cyfrowa amnezja i problemy z koncentracją, zabierają nam wspomnienia i spokój. Coraz więcej osób skarży się na kiepską pamięć i problemy ze skupieniem.

Cyfrowa kultura poszerzyła dostęp do informacji, ale w żaden sposób nie poszerzyła możliwości ich przetworzenia. O cyfrowej amnezji, nazywanej też "efektem Google" mówimy, gdy mózg nie zapamiętuje informacji, które są według niego przechowywane w innym miejscu. Mózg woli zapamiętać miejsce, w którym informacja jest dostępna, niż samą informację. Dociekliwy zapyta: po co zapamiętywać i się uczyć, jeśli można skorzystać z przeglądarki?

Po to, by umieć poruszać się w coraz bardziej skomplikowanym świecie. Móc zadawać krytyczne pytania i adekwatnie oceniać informacje. Innymi słowy: samodzielnie myśleć i wyciągać wnioski. By tak się stało, potrzebujemy zdobywać informacje, ale przede wszystkim je przetwarzać. Mądrość i umiejętność podejmowania decyzji to nie to samo, co umiejętność recytowania danych.

Mózg potrzebuje czasu, by dane z pamięci krótkotrwałej przenieść do pamięci długotrwałej i zintegrować je z naszymi osobistymi doświadczeniami. Takie przenoszenie informacji odbywa się przede wszystkim podczas snu. Mózg nie przeniesie jednak z pamięci roboczej nic, na czym nie byliśmy skoncentrowani. A nie jest w stanie skupić uwagi, gdy co chwilę pojawia się coś nowego. Przeskakując między stronami i aplikacjami, nie dajemy mózgowi czasu na przyswojenie informacji, a jednocześnie w nagrodę za takie działania, dostajemy zastrzyk dopaminy.

Zaburzenia koncentracji i stres wydają się być tak wszechobecne, że aż nieszkodliwe. Choć bywają poważne w skutkach, zwykle po prostu z nich żartujemy. Niesłusznie.

"Problemy z koncentracją są bardzo groźne, ponieważ niosą za sobą konsekwencje w postaci zaburzeń związanych z samokontrolą, a ta już decyduje o całym naszym życiu" - mówi CyberDefence24.pl Joanna Flis.

"Osoby nadużywające nowych technologii cierpią na wiele różnych sposobów, od zoom zombie, po depresje facebookowe, przez zespół zdalnego zmęczenia, czy zespół stresu elektronicznego. Wszystkie te doświadczenia prowadza do poważnych zaburzeń jak depresja, zaburzenia lękowe, problemy ze zdrowiem fizycznym, a nawet psychozy, wywołane nadmiernym graniem w gry wideo" - zaznacza rozmówczyni. 

Higiena w cyfrowym świecie

Obecnie na świecie żyje więcej użytkowników internetu niż osób korzystających z pasty i szczoteczki do zębów. Zasada wydaje się więc dziecinnie prosta - aby korzystanie z technologii miało pozytywny wpływ na nasze życie, należy dbać o higienę. Szczególnie, gdy pojawią się niepokojące symptomy.

"Warto zwrócić uwagę na problemy ze snem - one zdradzają naszą kondycję fizyczną. Niepokojące będzie też przekraczanie własnych postanowień oraz umów dotyczących sposobu spędzania czasu, a także przymus korzystania z sieci, czy lęk gdy nie mamy do niej dostępu, zwany często syndromem FOMO" - mówi Joanna Flis.

Na początku może nie być łatwo. Ograniczenia czasu w aplikacjach będą irytować, smartfon zostawiony poza sypialnią będzie nęcił, a brak regularnie dostarczanej dopaminy jeszcze obniży nastrój. Wtedy właśnie warto zadać sobie pytanie: co przejęło kontrolę nad moim życiem i jak na stałe ją odzyskać?

Autorka: Maria Organ


Chcemy być także bliżej Państwa – czytelników. Dlatego, jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected]. Przyszłość przynosi zmiany. Wprowadzamy je pod hasłem #CyberIsFuture. 

image
Fot. Reklama

Reklama

Komentarze

    Reklama