Reklama

Polityka i prawo

Rosja: wezwania do protestów w internecie nie pozostaną bez odpowiedzi

Fot. Rave/Wikipedia/CC 4.0
Fot. Rave/Wikipedia/CC 4.0

Platformy internetowe nie powinny rozpowszechniać wezwań do demonstracji odbywających się bez zezwolenia władz - podkreślił rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow. Jak dodał, takie działania mogą spotkać się z należytą odpowiedzią.

Pieskow skomentował w ten sposób ostrzeżenie ze strony prokuratury Moskwy dotyczące demonstracji zapowiedzianych na 31 stycznia przez zwolenników opozycjonisty Aleksieja Nawalnego. Prokuratura wystosowała ostrzeżenia pod adresem organizatorów demonstracji, a także pięciu koncernów internetowych.

Pytany o rewizje i zatrzymania wśród uczestników protestów z 23 stycznia, przedstawiciel Kremla odparł, że policja wykonuje swoją pracę. Podczas demonstracji doszło jego zdaniem do rozlicznych naruszeń prawa Federacji Rosyjskiej.

Demonstracje w obronie Nawalnego, osadzonego w areszcie w Moskwie, odbyły się w sobotę w ponad stu miastach Rosji. Policja zatrzymała 3980 osób. Wszczęto ponad 20 spraw karnych. W Moskwie w środę policja przeprowadziła serię rewizji, w tym w mieszkaniach Nawalnego i jego żony Julii oraz zatrzymała cztery osoby, które mają status podejrzanych. Jedną z tych osób jest brat Aleksieja Nawalnego, Oleg.

Jak informowaliśmy wcześniej, platformy społecznościowe takie jak Facebook, Twitter, Vkontakte, Odnoklassniki, TikTok, Instagram oraz serwis YouTube zostaną ukarane za nieusuwanie nawoływań do protestów, które miały miejsce w Rosji 23 stycznia br., o czym bezpośrednio poinformował rosyjski państwowy regulator mediów Roskomnadzor.

Serwisy zostaną pociągnięte do odpowiedzialności za „zaangażowanie niepełnoletnich w nielegalną działalność”. Mimo ostrzeżenia ze strony prokuratury generalnej i Roskomnadzoru wymienione platformy internetowe nie usunęły w odpowiednim czasie łącznie 170 nielegalnych wezwań dotyczących akcji. Portalom grożą kary do 4 mln rubli (prawie 200 tys. zł).

image

Źródło:PAP
Reklama

Komentarze

    Reklama