Reklama

Armia i Służby

#CyberMagazyn: NATO uzależnione od sił narodowych. „Po co wytrącać sobie oręż z ręki?”

Fot. NATO/Facebook
Fot. NATO/Facebook

Cyberzdolności ofensywne NATO są uzależnione od zdeklarowanych zdolności wybranych państw członkowskich – tłumaczy na łamach naszego portalu ekspert z Ministerstwa Obrony Narodowej. „Wszelkie informacje w tym zakresie są z oczywistych powodów niejawne” – dodaje. Po co państwa mają wytrącać sobie oręż z ręki?

Współcześnie państwa aktywnie korzystają z możliwości, jakie daje im cyberprzestrzeń do realizacji swojej polityki i dbania o interesy. Działania w domenie cyber stały się integralną częścią operacji prowadzonych przez służby bezpieczeństwa oraz siły zbrojne.

Wzajemne częstowanie się „cyberciosami” stało się powszechne, dlatego też posiadanie i rozwijanie odpowiednich zdolności jest jednym z priorytetów rządów. Dotyczy to nie tylko każdego państwa z osobna, ale także większych ich grup, skupionych w ramach sojuszy, jak np. NATO.

„Po co wytrącać sobie oręż z ręki?”

Ekspert z Ministerstwa Obrony Narodowej, który pragnie pozostać anonimowy, podkreśla na łamach CyberDefence24.pl, że „najważniejszą różnicą pomiędzy innymi domenami prowadzenia operacji a cyberprzestrzenią jest fakt, że państwa nie >>chwalą<< się tym, jakie zdolności posiadają w tym zakresie”. Mowa tu o szczegółowych informacjach na ich temat.

Jak wskazuje, na różnych pokazach sprzętu i uzbrojenia, np. MSPO Kielce, można obejrzeć egzemplarze znajdujące się na wyposażeniu różnych armii, zapoznać się z danymi technicznymi, nawet obejrzeć filmy reklamowe. „Co więcej, państwa posiadające potencjał sprzedają sprzęt innym krajom. W cyberprzestrzeni wygląda to zupełnie inaczej” – zaznacza ekspert.

Specjalista z resortu obrony zwraca uwagę, że oczywiście państwa oficjalnie podkreślają, że posiadają pewne zdolności do prowadzenia pełnego spektrum działań w domenie cyber, jednak na tej informacji kończy się omawianie „szczegółów”. Jak tłumaczy, dane dotyczące nawet potencjału defensywnego, trzymane są w tajemnicy. Wynika to z faktu, że ich ujawnienie spowoduje „odkrycie się” i pokaże, jakie rozwiązania są stosowane, tym samym sprawiając, że w krótkim czasie będą w zdecydowanej większości nieskuteczne. „Oczywiście można zakładać, że dane państwo posiada w użyciu jeszcze >>inne rozwiązania<<, jednak po co wytrącać sobie oręż z ręki?” – mówi na łamach naszego portalu ekspert MON-u.

„Kurtyna milczenia”

Specjalista podkreśla, że poszczególne państwa mają różne priorytety w zakresie działań defensywnych. „Na przykład są kraje, dla których jednym z najważniejszych priorytetów są systemy walki, dla innych systemy dowodzenia itp.” – wskazuje.

W jego opinii zdolności defensywne w cyberprzestrzeni są tymi podstawowymi. „Najpierw trzeba mieć >>tarczę<<, żeby się bronić i ewentualnie przeprowadzić działania aktywne za pomocą >>miecza<<” – zaznacza ekspert.

Z kolei odnosząc się do zdolności ofensywnych, ekspert mówi o „prawdziwej kurtynie milczenia”. „Żadne z państw, nawet na spotkaniach o najwyższych klauzulach, nie ujawnia szczegółów swoich zdolności ofensywnych w obszarze cyberprzestrzeni. Zakłada się, że raz ujawnione/użyte – np. w ramach ćwiczeń – będą rozpoznane i staną się praktycznie bezużyteczne” – tłumaczy.

W pewnych państwach duże znaczenie ma umiejscowienie jednostek odpowiedzialnych za ewentualne działania aktywne/ofensywne. W niektórych krajach tylko „odpowiednie służby” posiadają mandat do prowadzenia działań „aktywnych poza swoimi granicami”.

mówi ekspert z Ministerstwa Obrony Narodowej

Nie bez znaczenia jest również aspekt prawny. Według specjalisty z MON-u, państwa mogą posiadać określone zdolności, ale będą one wykorzystane tylko w czasie kryzysu lub wojny. „Obowiązujące w danym państwie prawo może praktycznie uniemożliwić prowadzenie operacji ofensywnych i/lub nawet prowadzenie aktywnych działań wywiadowczych” – zaznacza przedstawiciel resortu obrony.

Jednak zdaniem eksperta, nie ulega wątpliwości fakt, że bez zdolności defensywnych i ofensywnych państwo nie będzie w stanie zabezpieczyć sobie bezpieczeństwa w cyberprzestrzeni.

Użycie tych narzędzi jest uwarunkowane zarówno zdolnościami poszczególnych państw, jak również przepisami regulującymi takie rozwiązania. Są kraje, które po nie sięgają; są takie, które otwarcie deklarują, że mają zdolności i w razie potrzeby ich użyją. O takich przypadkach słyszymy „z prasy” lub pozostają one informacją niejawną/wrażliwą. Są też takie państwa, które ograniczają się do działań defensywnych.

wyjaśnia ekspert z Ministerstwa Obrony Narodowej

NATO uzależnione od sił narodowych

Specjalista odniósł się także do znaczenia Sojuszu Północnoatlantyckiego. „W strukturach NATO, za ochronę systemów sojuszniczych, z technicznego punktu widzenia, odpowiada Agencja NCIA (NATO Communications and Information Agency - red.). Pragnę podkreślić, że te działania ograniczają się wyłącznie do systemów sojuszniczych i nie obejmują narodowych systemów” – zaznacza.

Jak dodaje - podobnie jak w przypadku innych domen - Sojusz uzależniony jest od sił narodowych, które będą przekazane (tzw. force generation) pod dowództwo natowskie.

NATO nie posiada „czołgów, transporterów, okrętów, myśliwców i bombowców”. Wszystkie siły potrzebne do prowadzenia działań pochodzą z narodowych zasobów, które przekazywane są „pod komendę” NATO. Tak jest w odniesieniu do misji sojuszniczych, jak również działań wynikających np. z art. 5 Traktatu.

wskazuje ekspert z Ministerstwa Obrony Narodowej

To wszystko odnosi się także do cyberzdolności ofensywnych NATO. Sojusz uzależniony jest w tym względzie od zdeklarowanych zdolności wybranych państw członkowskich. „Wszelkie informacje w tym zakresie są z oczywistych powodów niejawne. Państwa te uważają, że skoro następuje >>force generation<< w odniesieniu do jednostek wojsk lądowych, sił powietrznych i marynarki, to tak samo powinny być traktowane wojska cyber – państwa powinny zadeklarować swoje ofensywne zdolności w tym obszarze” – tłumaczy specjalista.

Czy możemy mówić o cyberwojnie?

Konwencjonalne działania państw mają odzwierciedlenie również w cyberprzestrzeni. Zwrócił na to uwagę m.in. gen. dyw. Andrzej Reudowicz, zastępca szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego, który podczas Cyber24Day wskazał, że cyberprzestrzeń „przenika wszystkie trzy klasyczne domeny i jest nierozerwanie związana z informacją”. Nazwał ją „super-domeną cyber”, w której występują klasyczne działania, takie jak np. manipulacja czy szpiegostwo.

Słowa generała mają odzwierciedlenie w rzeczywistości. Nieustannie pojawiają się informacje o cyberatakach, które dotykają ważne z perspektywy państw sektory. Kraje takie jak USA, Rosja, Chiny, Korea Północna czy Iran regularnie zadają sobie wzajemnie cyberciosy, starając się realizować swoje interesy. To wszystko sprawia, że tak trudno jest załagodzić istniejące między nimi napięcia i umocnić stabilizację na arenie międzynarodowej.

O tę kwestię zapytaliśmy eksperta z MON-u, który potwierdza, że cyberprzestrzeń jest obecnie areną rywalizacji: „trwa nieustanna rywalizacja pomiędzy tymi, którzy bronią dostępu do >>swoich systemów<< oraz tych, którzy z różnych powodów – finansowych/politycznych/gospodarczych czy społecznych – próbują przenikać i operować w innych systemach”. W związku z tym, jak dodaje: „nie nazwałbym tego konfliktem ani wojną, a raczej rywalizacją”.


Chcemy być także bliżej Państwa – czytelników. Dlatego, jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected]. Przyszłość przynosi zmiany. Wprowadzamy je pod hasłem #CyberIsFuture. 

image
Fot. Reklama
Reklama

Komentarze (2)

  1. Andrettoni

    Kiedy powstało NATO miało przeciwnika w postaci ZSRR. Teraz tego przeciwnika nie ma. Ktoś powie - Rosja. Jednak Rosja nie jest postrzegana jako przeciwnik przez wiele krajów NATO. Nawet Amerykanie woleliby skierować NATO przeciwko ChRL. By struktura była spójna musi mieć jasno określonego przeciwnika i jasno określone cele. W tej chwili każdy ciągnie w swoją stronę i chciałby przekształcić NATO w to co odpowiada jemu. Nawet użycie NATO w Afryce, na wybrzeżu Morza Śródziemnego to problem, a przecież dla Włoch, Francji czy Hiszpanii to jest tuż za progiem. Tu mówimy o Korei Północnej? A może każdy kraj powinien zajmować się własną "strefą odpowiedzialności" przy wsparciu sojuszników? Dlaczego Polska ma wysyłać okręty na Pacyfik? Czy Japonia lub Korea Południowa przyśle nam jakieś wsparcie w ramach wojny z Rosją? Oczywiście można poszerzyć odpowiedzialność NATO na cały glob, ale czy to nie leży w zakresie ONZ? Rozumiem problem - Tajwanu nie ma w ONZ. Nie tylko Tajwanu. Obawiam się, że problem leży na poziomie prawa międzynarodowego, które pozwala na faktyczne istnienie prawnie nie istniejących państw. Nie istnieją, więc o ich bycie stanowi tylko wola silnych. Widzieliśmy "Karabach"? Niedawno. A co z np. "Naddniestrzem"? Problemów są dziesiątki, ale USA widzi Tajwan. Jak dla mnie - liczba wzmianek o Tajwanie jest ponadprzeciętna. O Donbasie już mówi się mniej, a co z Naddniestrzem czy z Osetią Południową? Somaliland, Sahara Zahodnia... ONZ nie daje rady? Może potrzebna jest międzynarodowa konferencja "pokojowa"? Likwidujemy je? Zapewniamy niepodległość? Z tego co widzę to na tapecie jest tylko Tajlandia, która od reszty różni się tym, że jest bogata i ją stać na lobbystów. To samo mamy w NATO różne kraje lobbują za swoim.

    1. Nqn

      Trzeba skupiać się na budowie własnej armii bowiem sojusze są dobre tylko w przypadku wojenek plemiennych na Bliskim Wschodzie. Tylko zbudowanie silnej armii i odcięcie się od cudzych wojen zapewnia bezpieczeństwo.

  2. darenk

    W systemach logicznych, sterowaniach, a także zabezpieczeniach, podwojenie systemu o niezależną "nitkę" czy sieć, zwykle działa na plus.

Reklama