Program nuklearny Trident zostanie przebudowany tak, by był w stanie uchronić się przed cyberatakami. Informacje na ten temat podał "The Telegraph".
Za nazwą Trident (pol. Trójząb) kryją się pociski nuklearne o zasięgu 12 tys. kilometrów umieszczone na pokładzie czterech brytyjskich okrętów podwodnych. Na każdej z jednostek znajdują się rakiety typu Trident II D5 i czterdzieści głowic atomowych. Pojedyncza głowica ma moc osiem razy większą niż bomba, która spadła na Hiroszimę. W każdej chwili co najmniej jeden z okrętów podwodnych typu Vanguard jest na patrolu, a jego załoga ma możliwość wystrzelenia pocisków w dowolnym momencie.
Trident uznawany jest za brytyjską „broń ostateczną”. Nuklearny program określany jest mianem środka odstraszającego. Fakt, że w każdej chwili Wielka Brytania jest w stanie wystrzelić pociski nuklearne wielkiego zasięgu ma zapewnić Zjednoczonemu Królestwu bezpieczeństwo przed podobnym atakiem ze strony wroga.
Ale to rozwiązanie działa tylko pod warunkiem, że systemy nie zostaną skompromitowane. Dlatego właśnie rakiety (którymi Wielka Brytania zarządza do spółki z Amerykanami) oraz komputery obsługujące program zostaną wyposażone w nowe oprogramowanie.
Brytyjscy urzędnicy odpowiedzialni za bezpieczeństwo przyznają, że pojawiły się uzasadnione obawy, iż komputery obsługujące program nuklearny mogą być podatne na cyberatak. Londyn obawia się agresji ze strony Chin, Rosji, Daesh lub zorganizowanych grup przestępczych, dlatego też nie żałuje pieniędzy. W najbliższym czasie w cyberochronę rakiet Trident zarówno Amerykanie, jak i Brytyjczycy zainwestują miliardy dolarów. Dostawą oprogramowania zajmie się koncern zbrojeniowy BAE Systems, który już dziś odpowiada za utrzymanie systemów pocisków.
Według analityków wojsko do tej pory nie dostrzegało, że program nuklearny jest podatny na cyberatak. Wojskowi byli spokojni, ponieważ okręty podwodne nie są połączone z Internetem. Jednak według Andrew Futtera, eksperta z Uniwersytetu w Leicester, potencjalne luki w systemie bezpieczeństwa pojawiają się za każdym razem, gdy okręty wchodzą do macierzystej bazy na modernizację i serwis. Mało prawdopodobne, by nawet najzdolniejszy haker przejął kontrolę nad systemem i samoistnie odpalił rakiety. Większe ryzyko w tym, że cyberprzestępcy ukradną sekrety operacyjne, które uczynią program rakietowym podatnym na infiltrację.
Rzecznik brytyjskiego ministerstwa obrony zapewniał ostatnio, że program nuklearny jest odpowiednio zabezpieczony przed cyberatakiem, a władze bardzo poważnie podchodzą do tego zagrożenia.